Za czasów carskich w chłopskich zagrodach obowiązkowe były drabiny. Teoretycznie miały one ułatwiać szybkie zdzieranie płonącej strzechy. Tymczasem chłopi uznali (jak wiemy z literatury), że sama obecność drabiny zapobiega powstawaniu pożarów. Dziś te XIX-wieczne powieści znikają z kanonu lektur szkolnych, ale – jak widać – świadomość walki z żywiołami za pomocą zaklęć przetrwała. Rząd postanowił się do niej odwołać.

Każe wierzyć, że ten, ?kto sprawdzi przy użyciu alkomatu, że ma jeszcze ?we krwi promile, będzie się dłużej wahał zasiąść za kółkiem niż inny. A problem pijanych kierowców to przecież w Polsce nie kwestia pomiarów, tylko fatalnej tradycji, której ciągle hołduje znaczna część społeczeństwa. Tradycji tolerowania pijaństwa. To także przyzwolenie otoczenia na to, że są ludzie pracujący i prowadzący samochody po alkoholu. Rozmiary tego fatalnego zjawiska powoli maleją, ale musi upłynąć jeszcze wiele lat, nim zostanie ono całkiem wyeliminowane. Dlatego też rząd powinien przede wszystkim zainwestować w akcje promujące trzeźwość. Ale nie może to być jednorazowy fajerwerk. Potrzebna jest konsekwentna wieloletnia kampania obejmująca wszystkie środowiska, której celem będzie eliminacja narodowych przywar, wśród których picie alkoholu zajmuje istotne miejsce.

Ta akcja musi też objąć wymiar sprawiedliwości. Sędziowie nie mogą mieć żadnych wątpliwości, gdy będą skazywać na kary bezwzględnego więzienia osoby cieszące się społecznym poważaniem, które jeżdżą po kieliszku albo bez ważnego prawa jazdy. Tego typu działania dadzą znacznie lepsze efekty niż zmuszanie wszystkich do kupowania alkomatów, z których i tak nikt nie będzie korzystać.