Wicepremier, minister infrastruktury i rozwoju Elżbieta Bieńkowska ogłosiła, że w przypadku opóźnienia pociągu PKP Intercity o więcej niż 2 godziny, pasażer dostanie zwrot całej kwoty wydanej na pechowy bilet. W pierwszej chwili pomyślałem - co w tym nic dziwnego? W końcu klient nie dostaje tego, za co zapłacił, czyli przejazdu w określonym czasie z punktu A do punktu B. Okazuje się jednak, że przepisy unijne zapewniają w takiej sytuacji zwrot tylko 50 proc. poniesionych kosztów. Polscy pasażerowie będą więc chronieni lepiej, niż francuscy, hiszpańscy, czy niemieccy... No, ten ostatni przykład może nie jest najlepszy – Deutsche Bahn raczej rzadko pozwala sobie na tego typu wpadki.
Można skwitować deklaracje pani minister krótko i cynicznie – tanim kosztem (w końcu także w Polsce dalekobieżne pociągi niezbyt często – w skali roku – mają kilkugodzinne opóźnienia) ociepla wizerunek przedsiębiorstwa, które ze względu m.in. na historyczne „osiągnięcia" nie cieszy się estymą klientów. Ewentualnie, przykrywa pijarową wpadkę z poprzedniego dnia, czyli sławną już wypowiedź o klimacie. Ja wolałbym jednak, w wielkiej naiwności, wierzyć, że wreszcie ktoś przypomina sobie, zapomniany dotąd skutecznie, element biznesowej układanki na torach – pasażera. Bez jego zaufania nawet najlepiej przemyślane pijarowe działania nie przyniosą przecież efektów.
A dla naszej kolei to naprawdę ostatni dzwonek. Spółki podgryzane z jednej strony przez prężnie rozwijających się przewoźników autobusowych, a z drugiej przez efektywne do bólu tanie linie lotnicze, znalazły się pod ścianą. PKP Intercity od kilku lat systematycznie traci pasażerów; w ubiegłym roku, w porównaniu z rokiem 2012 ubyło ich ponad 4 miliony! Z szacunkowych danych wynika zaś, że strata firmy napęczniała z 9 mln zł w 2012 r. do 110 mln zł w roku ubiegłym. Bieżący również ma się zakończyć pod kreską.
Kolej wymaga głębokich zmian i restrukturyzacji, którą dość skutecznie utrudniają liczne i wciąż mocne związki zawodowe. Ratunkiem mają być gigantyczne fundusze UE, przewidziane na rozwój infrastruktury kolejowej w latach 2014-2020. Będzie można kupić za nie nowe składy, położyć nowe tory, odnowić zapyziałe dworce. Dobre wykorzystanie tych pieniędzy pozwoliłoby na przekształcenie polskiej kolei w zyskowne, dynamiczne i – przede wszystkim – cenione przez klientów przedsiębiorstwo. Ale czy faktycznie się to uda? Stopień wykorzystania unijnych dotacji w poprzedniej perspektywie finansowej nie napawa optymizmem.