Zmiany w ustawie o OFE oprócz tego, że pozbawiły je ponad połowy aktywów, pozwoliły na większą swobodę w dobieraniu do portfela różnych inwestycji. Wzrost limitu inwestowania w zagraniczne instrumenty finansowe, w tym w akcje, spowodował, że fundusze spojrzały przychylniejszym okiem na to, co się dzieje na zagranicznych rynkach finansowych, w tym na największych światowych giełdach.
OFE nie stać na płakanie nad rozlanym mlekiem. Muszą się przygotować do tego, co je czeka w ciągu najbliższych miesięcy. A to, co je czeka, może zaboleć. Jeśli – tak jak wieszczą najwięksi pesymiści – ZUS zabierze znaczącą większość przyszłych emerytów, fundusze będą się musiały liczyć ze znacznym zmniejszeniem wpływającej do ich kasy składki. Jednocześnie co roku będą zmuszone przekazywać do ZUS określoną kwotę dla osób, którym pozostało mniej niż dziesięć lat do zakończenia kariery. OFE muszą więc zadbać o to, aby mieć swobodny dostęp do gotówki. Gwarantuje im to inwestowanie na rynkach, które może nie zapewnią tak wysokiej stopy zwrotu jak polska giełda, ale za to kupione tam akcje będzie można szybciej wymienić na pieniądze.
Zawieszenie oferty GGE nie powinno być zaskoczeniem, a już na pewno nie powinno dziwić polityków, którzy ustawę o zmianach w OFE przygotowali. Niestety, nie jest to zapewne ostatnia przykra niespodzianka. Resort finansów już ma problemy z uplasowaniem obligacji na rynku, a pamiętajmy, że dotąd to OFE były znaczącym kupującym. W myśl nowych przepisów po państwowe papiery już im sięgać nie wolno. Obawiam się, że giełda i rząd odczują dotkliwie brak OFE, jako jednego z najważniejszych graczy na rynku. O wiodącej roli GPW w naszym regionie możemy zapomnieć.
Elżbieta Glapiak