Nie ma dziś w Europie linii lotniczej, która nie cięłaby kosztów. Wszystkie jednak mogą się uczyć od Willie Walsha – kiedyś prezesa British Airways, wcześniej irlandzkiego Aer Lingusa. A obecnie szefa International Consolidated Airlines Group (IAG), którą tworzą m.in. British Airways, hiszpańska Iberia oraz niskokosztowy Vueling, Iberia Express i BMI.
Właśnie wynegocjował ze związkowcami zwolnienie 3 tys. pracowników Iberii. To element jego planu przywrócenia rentowności w hiszpańskich liniach, który ma zakończyć się dodatnim wynikiem już w tym roku. Na przyszły rok dla całej IAG planuje wypracowanie 1,8 mld euro zysku operacyjnego. Byłby to najlepszy wynik w Europie.
Walsh sam ostatnio twardo negocjował z pilotami, którzy mimo grożenia strajkami i początkowo bardzo usztywnionych żądań zgodzili się nie tylko na wydłużenie godzin pracy, ale i uzależnienie płac od wylatanego czasu. Porozumiał się też z przedstawicielami personelu pokładowego, którzy zaakceptowali obcięcie zarobków o 14 proc. Z kolei zarząd odstąpił od obniżki płac o 4 proc., kiedy nie udało się dojść do porozumienia w sprawie zwiększenia wydajności. Toczą się jeszcze dyskusje ws. personelu naziemnego Iberii, ale prowadzi je już samodzielnie prezes przewoźnika, Luis Gallego.
– Porozumienie z pracownikami pokładowymi i pilotami to potężny krok w budowaniu zyskowności Iberii – mówił Walsh po parafowaniu porozumienia. Znany jest on z twardego stylu negocjacji, który określa jako „brutalnie uczciwy", i powiedzenia „Rozsądny człowiek w negocjacjach nie osiągnie nic" zanotowanego wówczas, kiedy jeszcze latał jako pilot w irlandzkich linii Aer Lingus.
Teraz zapowiada, że w całej grupie IAG płace zostaną dostosowane do realiów rynkowych dla wszystkich nowo przyjmowanych pracowników, a w przypadku zatrudnionych wcześniej zostaną przeliczone.