Goniąc za tym mirażem, zachodni politycy przymknęli oczy na to, iż Kreml łamie zasady demokracji i narusza suwerenność innych państw. W czasach gdy bogiem jest wzrost gospodarczy, interesy słabszych krajów i ich obywateli nie mają znaczenia. Obecne wydarzenia na Ukrainie pokazały, jak krótkowzroczna jest to polityka.
Polska od lat ma wysoki deficyt w obrotach gospodarczych z Rosją. Jesteśmy uzależnieni od jej surowców i nie potrafimy z tym nic zrobić. Opowiadamy o tym, jak zły jest Kreml i na tym się kończy.Wlecze się budowa gazoportu. Nie budujemy elektrowni atomowej, czekając chyba, aż Rosjanie zbudują pod Królewcem swoją i zaleją nas tanim prądem.
Naszą jedyną bronią wydawał się eksport, głównie rolno-spożywczy, który ładnie rósł i poprawiał nasz bilans handlowy. Jednak przy okazji dodatkowo nas uzależniał. To była nieskuteczna próba oswajania rosyjskiego niedźwiedzia. Dla Rosjan importowane z Polski towary i polskie inwestycje nie są na tyle istotne, by dla nich zmieniać swoją politykę. Gdy dobra współpraca z nami stanie się niepotrzebna, Rosjanie szybko i łatwo zrezygnują z naszych towarów i tylko my na tym stracimy. O tym, jak traktuje nas Moskwa, najlepiej świadczy fakt, że to Polska płaci jedną z najwyższych cen za rosyjski gaz.
Jedynym godnym przeciwnikiem Kremla w wojnie gospodarczej jest Unia Europejska i ewentualnie Niemcy. Tu skala współpracy jest już na tyle duża, że Rosjanie musieliby się poważnie zastanowić nad jej zerwaniem. Jednak gdy w grę wchodzi Ukraina, Kreml jest gotów i to zaryzykować. Dla Rosji Kijów jest zbyt ważny.
Polski rząd powinien sobie przypomnieć ostatnie negocjacje z Moskwą w sprawie zakupów gazu. Gdyby nie wsparcie Brukseli, ta umowa byłaby dla nas znacznie bardziej niekorzystna. W tym kontekście należy postrzegać dramatyczne słowa prezesa NBP Marka Belki, wzywającego, aby raz jeszcze rozważyć przystąpienie Polski do strefy euro. Belka, dotąd raczej sceptyczny wobec euro, dziś zmienia zdanie, nie bacząc na straty ekonomiczne, jakie może to spowodować.