Unia nie wymusi na nas reform strukturalnych

Dziesięciolecie członkostwa w Unii Europejskiej to dla Polski bilans pozytywny.

Publikacja: 18.03.2014 04:00

Unia nie wymusi na nas reform strukturalnych

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz Rafał Guz

 

Sześć miliardów euro corocznie zasila gospodarkę, m.in. poprzez modernizację infrastruktury. W tej kwocie są też miliardy euro dla rolników, dzięki czemu na polskiej wsi dokonał się skok cywilizacyjny, którego budżet krajowy nigdy nie byłby w stanie sfinansować.

Ceną za te pieniądze jest dostosowanie się Polski do standardów unijnych, które w większości i tak miałyby sens, nawet gdybyśmy żyli poza Unią. Na przykład rygorystyczne wymogi środowiskowe czasem zmuszają nas do bolesnych reform, jak na przykład szybka ścieżka redukcji emisji CO2. Można kwestionować skalę czy tempo, ale trudno podważać sens zastępowania brudnej energetyki węglowej nowoczesnymi rozwiązaniami. To unijne ustawodawstwo zmusiło polskie miasta do oczyszczania ścieków czy ostatnio do sortowania śmieci.

Warto też dodać, że nie zrealizował się scenariusz negatywny i nie ma wyraźnych złych skutków naszego wejścia do Unii. Polski przemysł spożywczy, który miał ucierpieć w wyniku zawyżonych standardów, radzi sobie świetnie na unijnym rynku. A polskiej ziemi nie wykupili cudzoziemcy.

Jednak ani zasady wydawania unijnych pieniędzy, ani subsydia rolnicze, ani wymogi środowiskowe nie są tak skonstruowane, aby zmusić kraj do reform strukturalnych. Można to uznać za wielką słabość polityki unijnej, ale można też widzieć w tym głęboki sens. Rządy krajowe muszą na własny rachunek podejmować bolesne decyzje gospodarcze i odpowiadać za nie przed wyborcami.

Był już pewien kraj, który dziesięć lat po wejściu do Unii Europejskiej mógł świętować koniunkturę finansowaną unijnymi pieniędzmi, jak my robimy to dziś. Stał się uznanym podmiotem w procesie podejmowania decyzji ?w Unii. Jego przedstawiciel Javier Solana został sekretarzem generalnym NATO, a niedługo później – wysokim przedstawicielem UE ds. polityki zagranicznej.

Dziś Polska, jak kiedyś Hiszpania, ma mannę z nieba funduszy strukturalnych oraz coraz lepszą prasę w Europie. I możemy mieć naszego Solanę.

Oby koniec nie był taki sam – głęboki kryzys w efekcie niezrealizowanych reform gospodarczych.

Sześć miliardów euro corocznie zasila gospodarkę, m.in. poprzez modernizację infrastruktury. W tej kwocie są też miliardy euro dla rolników, dzięki czemu na polskiej wsi dokonał się skok cywilizacyjny, którego budżet krajowy nigdy nie byłby w stanie sfinansować.

Ceną za te pieniądze jest dostosowanie się Polski do standardów unijnych, które w większości i tak miałyby sens, nawet gdybyśmy żyli poza Unią. Na przykład rygorystyczne wymogi środowiskowe czasem zmuszają nas do bolesnych reform, jak na przykład szybka ścieżka redukcji emisji CO2. Można kwestionować skalę czy tempo, ale trudno podważać sens zastępowania brudnej energetyki węglowej nowoczesnymi rozwiązaniami. To unijne ustawodawstwo zmusiło polskie miasta do oczyszczania ścieków czy ostatnio do sortowania śmieci.

Opinie Ekonomiczne
Hagemejer, Robaszewski: Brak przełomu w roku przełomu
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Przemysł zbrojeniowy, czyli prymusa Donalda Tuska nieodrobiona praca domowa
Opinie Ekonomiczne
Ekonomiści z CASE: Brak przełomu w roku przełomu
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Przerażające słowo „deregulacja”
Opinie Ekonomiczne
Unia Europejska w erze MAGA: mity o deficycie handlowym z USA