Liczyłem, że wiadomość zostanie podana w piątek, tak by inwestorzy giełdowi mieli szansą przez weekend ocenić, jak wpłynie ona na przyszłość francuskiego banku. Media twierdzą, że dowiemy się tego dziś.
BNP Paribas nie jest pierwszym europejskim bankiem, który w USA zostanie ukarany za łamanie embarga. Za każdym razem wymiar finansowy kary był wysoki, ale w przypadku francuskiego banku niemal od początku było wiadome, że może paść niechlubny rekord. Początkowo mówiono o ponad 2 mld dolarów. Potem w mediach zaczęły pojawiać się co raz wyższe kwoty, które w pewnym momencie doszły do ponad 10 mld dolarów. Podobno skończy się na 9 mld dolarów.
Grzywna będzie elementem ugody wynegocjowanej przez bank z amerykańskimi władzami. W negocjacje angażował się też Pałac Elizejski, który lobbował na rzecz jak najniższego wymiaru kary.
Zaangażowanie francuskiego rządu w obronę interesów francuskich firm i francuskiej gospodarki jest dość powszechnym zjawiskiem. W czerwcu obserwowaliśmy jego działania w przypadku przejęcia Alstomu. Bez zgody rządu transakcja – w pierwszym momencie była to próba wrogiego przejęcia – nie doszłaby do skutku.
Nie do końca jestem przekonany, czy francuski model ingerencji państwa w biznes jest tym, na którym powinniśmy się wzorować. Chyba wolę rozwiązania stosowane w Kanadzie, gdzie w przypadku przejęcia rząd zawsze może powiedzieć „nie" i jest to zapisane w prawie. „Nie" pada wtedy, gdy Ottawa uzna, że planowana transakcja jest niebezpieczna dla interesów państwa.