Dwa oblicza niemieckiej płacy minimalnej

To historyczny dzień dla Niemiec, tak skomentował wynik głosowania w Bundestagu Sigmar Gabriel, szef SPD, współrządzącej w Niemczech od grudnia 2013 r. Do takiego patosu skłoniło go przeforsowanie przez jego partię jednego z głównych postulatów wyborczych – wprowadzenia płacy minimalnej w całym kraju.

Publikacja: 08.07.2014 12:51

Red

RFN należała bowiem do niewielkiej grupy państw wysoko rozwiniętych, które nie miały takiego rozwiązania. Było to tym bardziej dziwne, jeśli zważyć że niemiecki rynek pracy charakteryzował się zawsze wysokim stopniem uregulowania. Fakt iż nie było tu powszechnej płacy minimalnej nie oznacza, ze nie było rozwiązań w tym zakresie. Statystyki pokazują, że aż 4 mln pracowników najniższy poziom płac gwarantują ustalenia branżowe. Ta sui generis płaca minimalna waha się, zależnie od regionu, między 7 i aż 13,7 euro za godzinę.

Nowa ustawa stanowi, że od 2015 r. minimalne wynagrodzenie to 8,5 euro za godzinę. Początkowo nie będzie to obowiązywać osób uczących się, praktykantów i dotkniętych długotrwałym bezrobociem. Promotorka tego rewolucyjnego jak na niemieckie warunki rozwiązania federalna minister pracy Andrea Nahles podkreśla, że ma ono nadzwyczajne znaczenie dla milionów pracowników, którzy wreszcie będą otrzymywali godną płacę.

Trudno nie wyczuć w tych słowach taniego populizmu. Tym bardziej jeśli posłuchać opinii drugiej strony, to znaczy pracodawców. Może się bowiem okazać, że w wielu przypadkach, szczególnie tam, gdzie wśród pracowników dominują osoby o niskich kwalifikacjach, ustalenie płacy minimalnej na 8,5 euro za godzinę pociągnie za sobą konieczność zwolnień. Stanie się tak dlatego, że pracodawcy nie będą w stanie ponosić tak znacznych kosztów. Mogłyby one wzrosnąć jedynie pod warunkiem podniesienia ceny produkowanych wyrobów. To jednak wydaje się niemalże niemożliwe w warunkach otwartej gospodarki i ostrej konkurencji.

Stąd też trudno się dziwić opinii szefa banku centralnego Jensa Weidmanna. Zwraca on uwagę, że nawet w okresie zarysowującego się ożywienia liczba ewentualnych nowych miejsc pracy będzie nad wyraz ograniczona. Co więcej, osobom o słabych kwalifikacjach zawodowych jeszcze trudniej będzie znaleźć zatrudnienie.

Podobną opinię wyrażają pracodawcy zatrudniający tego typu pracowników. Rolnik z Bottrop w Nadrenii z nieukrywanym rozgoryczeniem ocenia decyzję Bundestagu. Dotyka go ona, mimo iż zatrudnienie pracowników sezonowych nie pociąga za sobą, obligatoryjnych w innych warunkach, odpisów na świadczenia społeczne. Jedynym warunkiem sprostania nowym wymogom będzie jego zdaniem ograniczenie w przyszłym roku liczby pracowników sezonowych rekrutujących się głównie z Polski i Rumunii.

To tylko jeden przykład. Bliższa analiza przekonuje jednak niezbicie, że szczególnie w nowych landach RFN gwałtowny wzrost wynagrodzeń może pociągnąć za sobą pewien wzrost bezrobocia. A nie to było celem nowych rozwiązań na niemieckim rynku pracy.

Opinie Ekonomiczne
RPP tnie stopy. Adam Glapiński ruszył z pomocą Karolowi Nawrockiemu
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Nie należało ciąć stóp przed wyborami
Opinie Ekonomiczne
Aleksandra Ptak-Iglewska: Program „kawalerka minus” zmiecie kandydata na prezydenta?
Opinie Ekonomiczne
Jak zaprząc oszczędności do pracy na rzecz konkurencyjnej gospodarki
Opinie Ekonomiczne
Blackout, czyli co naprawdę się stało w Hiszpanii?
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku