Zarzucano spółce gubienie listów czy niedostarczanie w terminie wezwań. Tylko w ciągu trzech miesięcy do resortu sprawiedliwości wpłynęło ponad 400 skarg i wniosków ws. przesyłek sądowych, a Poczta Polska (która zlecenie straciła na rzecz PGP) twierdziła nawet, że z powodu kłopotów z korespondencją odwołano 13,8 tys. rozpraw, a sądy złożyły 12,8 tys. reklamacji na doręczenia przesyłek.
Problemów tych można by prawdopodobnie uniknąć, gdyby urzędnikom przygotowującym sądowy przetarg nie zabrakło wyobraźni, by posłużyć się innymi kryteriami oceny niż najniższa cena. Z wyboru najtańszej oferty zawsze można się jednak wytłumaczyć (dbałością o publiczne pieniądze czy poszukiwaniem oszczędności), a postawienie na droższego wykonawcę usługi zawsze przecież może zakończyć się oskarżeniem o marnotrawstwo, a może i korupcję.
Wnioski z pocztowej wpadki sądów postanowili wyciągnąć pracownicy ZUS i rządowego Centrum Usług Wspólnych. Przy przygotowywaniu specyfikacji istotnych warunków zamówienia na dostarczanie korespondencji tych instytucji, wyobraźni na pewno im nie brakowało. Zdecydowanie gorzej było ze zdrowym rozsądkiem. Pracownicy CUW uznali, że aby skutecznie dostarczać ich korespondencję, niezbędna jest jedna placówka pocztowa na 6 tys. mieszkańców (a dlaczego nie na 5 tysięcy albo 4 tysiące?). Warunku tego nie spełnia żaden prywatny operator w kraju. Ba, nie spełnia go nawet Poczta Polska! ZUS z kolei wymaga, aby w każdej placówce zwycięskiego operatora przynajmniej jedno stanowisko było przeznaczone wyłącznie na działalność pocztową (co w erze powszechnego szukania przez operatorów, łącznie z PP, przychodów z innych źródeł i sprzedaży „wszystkiego", też będzie bardzo trudne do spełnienia).
Przygotowując warunki przetargów, pracownicy ZUS i CUW zdecydowanie postawili na komfort i bezpieczeństwo. Nie chodzi, niestety, o komfort adresatów korespondencji i bezpieczeństwo przesyłek. W tym wypadku ważniejszy okazał się komfort urzędniczych posad i zabezpieczenie przed gniewem zwierzchników, które zapewniłby wybór państwowego operatora.
Andrzej Krakowiak