Tym razem Krynica była jednak inna. Poczciwa Góra Parkowa niespodziewanie zmieniła się jakby w dymiący groźnie wulkan, który lada chwila może wybuchnąć. ?Na beztroski, rozsłoneczniony krynicki deptak padał długi cień Władimira Putina i jego „zielonych ludzików". ?Wśród aktywnych firm ?pojawili się wielcy producenci uzbrojenia, między uczestnikami forum z Rosji i z pozostałych krajów pojawiło się wyraźne napięcie.
Jeszcze rok temu głównym tematem wszelkich dyskusji były wykorzystane i niewykorzystane możliwości współpracy i rozwoju. Gdyby ktoś powiedział mi wówczas, że niedługo potem tematami krynickich paneli staną się konflikty zbrojne, wojny gospodarcze, ?sankcje i kontrsankcje, pewnie bym nie uwierzył. Ale cóż – w ciągu kilku miesięcy świat się zmienił, Europa się zmieniła, wschodnia część naszego kontynentu się zmieniła. No i zmieniło się również krynickie forum.
Najważniejsza zmiana, która nastąpiła, to wielkie rozczarowanie. Przez ponad 20 lat, od załamania się puczu Janajewa, większość Europy uważała, że Rosja dołączyła do grupy państw jeśli nie demokratycznych, to przynajmniej przewidywalnych. Że stała się krajem, który na dłuższą metę chce współpracy i dobrego sąsiedztwa, ?choć oczywiście jest gotowa wykorzystywać wiele narzędzi gospodarczego i politycznego nacisku po to, by zapewnić ?sobie w tej współpracy jak najbardziej uprzywilejowane stanowisko. Że jeśli myśli ?o odbudowie imperialnej ?potęgi, to robi to w sposób właściwy dla XXI wieku, a więc przede wszystkim rozumuje w kategoriach „soft power", siły wynikającej z atrakcyjności, bogactwa i wpływów potężnego kraju, a nie przewagi wymuszanej brutalną przemocą. Że w tym rozumowaniu miejsce czołgów i rakiet zajęły budowane nad wodą i pod wodą rurociągi, a miejsce spadochroniarzy – delegacje biznesmenów i prawników reprezentujących Gazprom.
Nie mówię, że z taką Rosją czuliśmy się komfortowo. Polska miała szczególne powody do obaw, że tak prowadzona rosyjska polityka okazuje się bardzo skuteczna w dzieleniu Europy, a nie są w stanie zabezpieczyć nas przed nią ani Unia, ani NATO.
Ale mimo wszystko były to problemy wieku XXI. Dziś unoszące się nad wschodnią Ukrainą chmury pokazują, że Rosja wróciła w swoim myśleniu do wieku XIX, stając się znacznie poważniejszym zagrożeniem dla swoich sąsiadów, niż chcieliśmy wszyscy sądzić.