Dotychczas na najwyższych stanowiskach w światowej motoryzacji szefowie zmieniali się wówczas, gdy marka miała kłopoty. Tak było w General Motors, Fordzie, u Fiata, PSA Peugeot Citroena. Teraz menedżerska karuzela kręci się, bo marki głodne sukcesu chcą mieć u siebie ludzi, którzy mają spektakularne osiągnięcia. Albo oni sami odchodzą, bo trafili na żelazny sufit.
Od najbliższego poniedziałku ze stanowiska szefa Hyundai Motor Europe odchodzi twórca potęgi tej marki w Europie, Brytyjczyk Allan Rushforth. Podkupił go Nissan, oferując funkcję wiceprezesa, szefa globalnej sprzedaży. ?Czy Koreańczycy niedostatecznie zadbali o Rushfortha, który jeszcze kilka dni temu wychwalał Hyundaia i zapowiadał nowe premiery marki, której zasłużył się zwłaszcza podczas najtrudniejszych kryzysowych lat? Dbali, tyle że w koreańskich korporacjach jest nie do pomyślenia, aby menedżer innej narodowości mógł objąć któreś z najwyższych stanowisk. Dla Rushfortha przejście do Nissana to awans. Ale będzie musiał się przeprowadzić do Jokohamy z Frankfurtu, gdzie mieści się europejska centrala Hyundaia.
Inny zaskakujący transfer to odejście z Renault-Nissana Andy'ego Palmera, drugiego po bogu, czyli Carlosie Ghosnie, prezesa połączonych marek. Brytyjskiego inżyniera skusił Aston Martin. To nowe wyzwanie, bo alians Renault-Nissan sprzedaje prawie 8 mln aut. Aston Martin w ubiegłym roku znalazł klientów na... 4,2 tys. sportowych cacek. Przychodzi tam w ciekawym momencie, kiedy właściciele zapowiedzieli zainwestowanie w markę do roku 2017 prawie miliarda dolarów. Na rynku ten ruch określono jako ryzykowny, bo Aston Martin, mimo że tym autem jeździ Bond, ma jednak małe szanse w pogoni np. za Ferrari.
Praca nad Cadillakiem
– Co on tutaj robi? – pytali pracownicy luksusowej japońskiej Infiniti, kiedy podczas paryskiego salonu po stoisku tej marki przechadzał się Johan de Nysschen. Afrykański menedżer, były szef Infiniti, właśnie skorzystał z oferty prezes General Motors Mary Barra i został szefem marki Cadillac. Rzucił centralę Infiniti w Hongkongu, przeprowadził się do ponurego Detroit.
Dlaczego to zrobił? – Bo lubię wyzwania – mówi. Rzeczywiście Infiniti z nowymi modelami hybrydowym Q50 i małym Q30 zaczynał coraz więcej znaczyć w segmencie premium. A Cadillac ma trzeciego szefa w ciągu dwóch lat. Ta marka ma problemy, także na dotychczas najlepszym rynku w USA. Sprzedaż uparcie nie chce rosnąć, a zapasy najatrakcyjniejszych modeli ATS i XTS wystarczą na ponad 150 dni sprzedaży, wobec średniej dla marek premium 57 dni. Dilerzy dosłownie błagali Mary Barra, żeby wreszcie znalazła prezesa na stałe. Wiadomo było, że musi to być ktoś spoza ścisłych kręgów władzy GM. Poprzedni prezes Bill Ferguson zajmował się głównie lobbingiem w Waszyngtonie i na zarządzanie marką nie miał czasu. De Nysschen spełnia wszystkie warunki – jest spoza GM i ma sukcesy na koncie. W Infiniti, poza przebudową oferty, zdecydował się na sponsorowanie zespołu Red Bulla w Formule1, wynajął kierowcę Sebastiana Vettela i dał mu stanowisko dyrektora odpowiadającego za skuteczność marki i nie ukrywał, że zamierza ścigać się z Mercedesem i BMW. Dokąd dojedzie Cadillakiem? Na razie wiadomo, że będzie jechał po bardziej wyboistej drodze.