Karuzela kadr

Zmiany na szczytach władzy u liderów branży samochodowej. Kilka z nich było bardzo zaskakujących.

Publikacja: 17.10.2014 04:30

Karuzela kadr

Foto: Bloomberg

Dotychczas na najwyższych stanowiskach w światowej motoryzacji szefowie zmieniali się wówczas, gdy marka miała kłopoty. Tak było w General Motors, Fordzie, u Fiata, PSA Peugeot Citroena. Teraz menedżerska karuzela kręci się, bo marki głodne sukcesu chcą mieć u siebie ludzi, którzy mają spektakularne osiągnięcia. Albo oni sami odchodzą, bo trafili na żelazny sufit.

Od najbliższego poniedziałku ze stanowiska szefa Hyundai Motor Europe odchodzi twórca potęgi tej marki w Europie, Brytyjczyk Allan Rushforth. Podkupił go Nissan, oferując funkcję wiceprezesa, szefa globalnej sprzedaży. ?Czy Koreańczycy niedostatecznie zadbali o Rushfortha, który jeszcze kilka dni temu wychwalał Hyundaia i zapowiadał nowe premiery marki, której zasłużył się zwłaszcza podczas najtrudniejszych kryzysowych lat? Dbali, tyle że w koreańskich korporacjach jest nie do pomyślenia, aby menedżer innej narodowości mógł objąć któreś z najwyższych stanowisk. Dla Rushfortha przejście do Nissana to awans. Ale będzie musiał się przeprowadzić do Jokohamy z Frankfurtu, gdzie mieści się europejska centrala Hyundaia.

Inny zaskakujący transfer to odejście z Renault-Nissana Andy'ego Palmera, drugiego po bogu, czyli Carlosie Ghosnie, prezesa połączonych marek. Brytyjskiego inżyniera skusił Aston Martin. To nowe wyzwanie, bo alians Renault-Nissan sprzedaje prawie 8 mln aut. Aston Martin w ubiegłym roku znalazł klientów na... 4,2 tys. sportowych cacek. Przychodzi tam w ciekawym momencie, kiedy właściciele zapowiedzieli zainwestowanie w markę do roku 2017 prawie miliarda dolarów. Na rynku ten ruch określono jako ryzykowny, bo Aston Martin, mimo że tym autem jeździ Bond, ma jednak małe szanse w pogoni np. za Ferrari.

Praca nad Cadillakiem

– Co on tutaj robi? – pytali pracownicy luksusowej japońskiej Infiniti, kiedy podczas paryskiego salonu po stoisku tej marki przechadzał się Johan de Nysschen. Afrykański menedżer, były szef Infiniti, właśnie skorzystał z oferty prezes General Motors Mary Barra i został szefem marki Cadillac. Rzucił centralę Infiniti w Hongkongu, przeprowadził się do ponurego Detroit.

Dlaczego to zrobił? – Bo lubię wyzwania – mówi. Rzeczywiście Infiniti z nowymi modelami hybrydowym Q50 i małym Q30 zaczynał coraz więcej znaczyć w segmencie premium. A Cadillac ma trzeciego szefa w ciągu dwóch lat. Ta marka ma problemy, także na dotychczas najlepszym rynku w USA. Sprzedaż uparcie nie chce rosnąć, a zapasy najatrakcyjniejszych modeli ATS i XTS wystarczą na ponad 150 dni sprzedaży, wobec średniej dla marek premium 57 dni. Dilerzy dosłownie błagali Mary Barra, żeby wreszcie znalazła prezesa na stałe. Wiadomo było, że musi to być ktoś spoza ścisłych kręgów władzy GM. Poprzedni prezes Bill Ferguson zajmował się głównie lobbingiem w Waszyngtonie i na zarządzanie marką nie miał czasu. De Nysschen spełnia wszystkie warunki – jest spoza GM i ma sukcesy na koncie. W Infiniti, poza przebudową oferty, zdecydował się na sponsorowanie zespołu Red Bulla w Formule1, wynajął kierowcę Sebastiana Vettela i dał mu stanowisko dyrektora odpowiadającego za skuteczność marki i nie ukrywał, że zamierza ścigać się z Mercedesem i BMW. Dokąd dojedzie Cadillakiem? Na razie wiadomo, że będzie jechał po bardziej wyboistej drodze.

Od Chevroleta ?do Porsche

Ciekawy transfer mamy na polskim podwórku. Andrzej Żelazny, dyrektor generalny regionu Europy Północnej Chevroleta, po tym jak Chevrolet postanowił wycofać się z Europy, przeszedł do Porsche Polska. Lubi szybkie auta, sam jeździł corvettą i camaro, kultowymi modelami Chevroleta. Swoją karierę zaczynał w 1994 roku jako koordynator ds. gospodarki materiałowej w montowni Opla Astry na Żeraniu. Siedem lat później znalazł się w centrali Opla w Niemczech, gdzie został kierownikiem zespołu wdrażającego europejski projekt serwisowy. W 2009 roku został szefem Chevrolet Poland, potem awansował na szefa regionu. General Motors jednak postanowił wesprzeć sprzedaż opla, wycofując od ?5 grudnia 2013 roku markę Chevrolet tam, gdzie sądzono, że marki się kanibalizują. ?W tym w Polsce, Skandynawii i całej Europie Zachodniej.

Menedżerska karuzela się kręci, bo marki głodne sukcesu chcą mieć u siebie ludzi, którzy mają spektakularne osiągnięcia

Ale do największych zmian na szczytach władzy dojdzie, kiedy ze swoich stanowisk odejdą dyrektor generalny Fiata Chryslera Automobiles Sergio Marchionne i prezes Renault-Nissan Alliance Carlos Ghosn. Marchionne nie robi ze swoich życiowych planów żadnej tajemnicy. – Jeśli chodzi o mnie, to w 2018 roku będzie po wszystkim. Nie zamierzam zabierać się do jakiejkolwiek nowej transformacji. Niech się tym zajmują jakieś młodsze gnojki – powiedział.

Niektórzy są zmęczeni

Natomiast Carlos Ghosn przyznaje, że praca powoli zaczyna go męczyć. – Zostałem prezesem w wieku 45 lat i pracowałem jak szalony po 15–16 godzin dziennie. I wszystko było w porządku. Ale jak się ma już 60–65 lat, to sytuacja jest całkiem inna, bo firmy są globalne. Trzeba być zdyscyplinowanym, jeśli chodzi o jedzenie, kondycję fizyczną, liczbę godzin snu. Dzisiaj żyję jak zakonnik, no może jak templariusz. Budzę się o konkretnej godzinie i idę spać o stałej porze i są pewne czynności, których już nie wykonuję, kiedy jest późno.

Ale podczas ostatniego spotkania Ghosna z wybraną grupką dziennikarzy podczas trwającego salonu samochodowego w Paryżu nie było tematu tabu, właśnie poza sukcesją. Jeszcze do niedawna oczywistym następcą obecnego szefa Renault-Nissana wydawał się Carlos Tavares. Ale portugalskiemu inżynierowi, uzależnionemu od szybkiej jazdy, bardzo się spieszyło do stanowiska na szczycie. Zamiast czekania na miejsce Ghosna objął funkcję dyrektora generalnego Peugeota Citroena. A o Marchionne i Ghosnie mówi się, że na ich miejsca trzeba będzie poszukać kilku osób. Chociaż w przypadku Marchionne najczęściej wymienia się Johna Manleya, kiedyś brytyjskiego dilera, obecnie prezesa Jeepa, który ożywił markę tak jak kiedyś Marchionne uratował Fiata.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację