Trzeba zacząć od połączeń wewnętrznych i z silnym rynkiem własnym zabrać się za budowanie siatki zagranicznej. W ten sposób gwarantuje się, że samoloty odlatujące z dużych centrów przesiadkowych, którymi dla Turkisha są Stambuł i Ankara, będą pełne. Inaczej jak byśmy zapełnili 267 maszyn i po co mielibyśmy latać do 260 portów? Druga zasada: linia musi być jak najbardziej samodzielna. Od czasu liberalizacji rynku przewozów lotniczych w Turcji udział państwa w Turkishu spadł do 49 proc., a 50,88 proc. znajduje się na giełdzie w Stambule. Program prywatyzacji zaczął się w 2004 roku, kiedy linia wprowadziła 20 proc. udziałów na giełdę, 5 proc. mieli pracownicy, resztę państwo. Potem kolejne akcje były wprowadzane do obrotu publicznego. Dzisiaj recepta na przeżycie jest jedna — jak najszybciej trzeba rozwijać siatkę zagraniczną, bo wszyscy chcą już wszędzie latać. Także dlatego, że paliwo zrobiło się tanie.
Jest pan już prezesem Turkisha od 10 lat. Czy w tym czasie było coś, co wam się nie udało, coś co zrobiłby pan dzisiaj lepiej?
Trzeba chyba wrócić do 2005 roku, kiedy miałem ambicje zrobienia z Turkisha silnej 5-gwiazdkowej linii i to w najbliższym pięcioleciu. Nie udało się, jeszcze parę rzeczy musimy poprawić, mam tego świadomość. Wiele osób mówi mi, że nasza siatka połączeń jest imponująca. Nie zgadzam się z nimi, powinna być znacznie bardziej rozbudowana, bo inaczej nie mamy co marzyć o pierwszej światowej lidze. Dzisiaj wykonujemy 1200 połączeń dziennie, nasz cel, to przynajmniej 2 tysiące. I wiem, że to wszystko jest do zrobienia.
Czyli jakie ma pan cele do osiągnięcia w 2015 roku?
W 2014 starałem się przyspieszyć rozwój i udało nam się sięgnąć 2 proc. światowego rynku lotniczego, podczas gdy największa linia ma udział 5 procentowy. W 2015 mam nadzieję, że staniemy się rzeczywiście dużym przewoźnikiem. Do naszej floty dołączy 44 nowych maszyn, czyli ich liczba przekroczy 300. W latach 2020. zamierzam zwiększyć udział rynkowy do 4 proc. Musimy więc zacząć zachowywać się jak duży przewoźnik. Czyli skromnie, utrzymywać jak najniższe ceny, nie mówiąc o podejściu do pasażerów, których trzeba traktować z największym szacunkiem. Sądzę, że w 2015 otworzymy ponad 15 nowych tras. Gdyby tak się nie stało, bardzo bym się zdziwił. Z nich przynajmniej 6 w Afryce — dwa miasta w Egipcie, oprócz tego Abudża, Bamako. Planowaliśmy Konakry, ale zamroziliśmy ten projekt z powodu epidemii eboli. Szykujemy się natomiast do lotów do Dżuby w Sudanie.
Od lat planuje pan loty na trasie Stambuł-Kraków. Czy wśród tras na 2015 jest także i ta?