Sytuacja gospodarcza w Polsce i protesty społeczne na początku 2015 r.

Lubię dobre wiadomości, dlatego od nich zacznę. W grudniu 2014 r. produkcja sprzedana przemysłu wzrosła (rok do roku) o 8,4 proc.

Publikacja: 29.01.2015 04:37

Sytuacja gospodarcza w Polsce i protesty społeczne na początku 2015 r.

Foto: Fotorzepa, Karol Zienkiewicz

Był to najwyższy wskaźnik dynamiki od sześciu lat. Przeciętna płaca w sektorze przedsiębiorstw przebiła w listopadzie ubiegłego roku „granicę oporu" na poziomie 4 tys. zł. W całym roku wyniosła 3980 zł, a w grudniu – 4379 zł. Nominalny wzrost wyniósł 3,7 proc., a realny 4,3 proc. Wskaźniki koniunktury także były najwyższe od sześciu lat. Koniunktura konsumencka zwiększyła się w ciągu roku o 8,5 pkt proc., koniunktura w przetwórstwie przemysłowym o 5 pkt (najwyższe od pięciu lat wykorzystanie środków trwałych), a w budownictwie o 6 pkt. Gdyby takie informacje dotarły do nas z innego kraju, bez wątpienia uznalibyśmy, że wchodzi on na ścieżkę szybkiego wzrostu, a zadowolenie społeczne zapewne znacząco się poprawia.

A teraz pora na złe wiadomości. Społeczeństwo wcale nie jest bardziej zadowolone. Przeciwnie. Gdybyśmy oceniali sytuację na podstawie trzech pierwszych tygodni 2015 r., musielibyśmy dojść do wniosku, że stan polskiej gospodarki jest podobny jak w Grecji, a pod względem politycznym przypominamy Ukrainę.

Najpierw strajkowali lekarze rodzinni. Co prawda nie wszyscy, bo z grupy zawodowej liczącej 22 tysiące osób przychodnie zamknęła mniej niż połowa członków monopolu związkowego działającego pod nazwą Porozumienie Zielonogórskie. Była to jednak grupa wystarczająco silna, aby rząd się ugiął, przystając na żądania większych honorariów i mniejszych obowiązków.

Potem strajkowali górnicy. Co prawda nie wszyscy ze 160-tysięcznej grupy zawodowej, lecz kilka tysięcy pracowników jednej ze spółek (wspieranych przez monopol składający się ze 160 związków zawodowych). Ale i ta grupa była wystarczająco silna, aby rząd przystał na postulaty protestujących; wśród nich były i takie, by premie z zysku były wpłacane również wtedy, gdy zysku nie ma. Na marginesie, przeciętna wysokość tzw. trzynastki w przemyśle wynosi 2 zł, podczas gdy w górnictwie czternastka wypłacana jest zawsze w wysokości średniego wynagrodzenia.

Ubocznym skutkiem owych „porozumień społecznych" było rozszerzenie skali żądań i rozpowszechnienie manifestacyjno-okupacyjnej formy protestów (w myśl zasady: ci, co się postawili, dostali). Najbardziej spektakularne były protesty kierowców ukaranych mandatami oraz zwolenników funkcjonowania dzikiego toru wyścigowego w śródmieściu Lublina.

Teraz mamy kolejny, i to znacznie większy, protest osób zadłużonych we frankach szwajcarskich. Jest to grupa największa, licząca 526 tysięcy osób. Jak się dowiadujemy, wszystkim tym ludziom banki wcisnęły kredyty we frankach siłą, nikt z nich nie odniósł żadnych korzyści z niskiego przez lata kursu franka i znacząco mniejszego oprocentowania, a obecnie mocny frank każdą z tych osób prowadzi na skraj upadłości konsumenckiej.

Choć banki deklarują, że będą stosować „miękkie" środki łagodzenia sytuacji kredytobiorców (obniżenie spreadu i oprocentowania, możliwość wakacji kredytowych), sprzeciw narasta i coraz wyraźniej kieruje się w stronę rządu. Zadłużeni we frankach żądają wprowadzenia rozwiązania węgierskiego, czyli wstecznego przewalutowania kredytów według kursu z dnia zawarcia umowy. Warto przypomnieć, że rozwiązanie to okazało się – nawet na Węgrzech – sprzeczne z prawem i Sąd Najwyższy zakwestionował ustawę. Rząd zmusił więc banki do zgody na przewalutowanie kredytów po kursie franka z czasów jego usztywnienia.

Na razie polski rząd nie jest skłonny do wymuszania na bankach takiej ugody, ale wcale nie jestem pewien, czy zdania nie zmieni. Zbliżają się wybory, protesty się nasilają, a partie opozycyjne są za takim rozwiązaniem.

Był to najwyższy wskaźnik dynamiki od sześciu lat. Przeciętna płaca w sektorze przedsiębiorstw przebiła w listopadzie ubiegłego roku „granicę oporu" na poziomie 4 tys. zł. W całym roku wyniosła 3980 zł, a w grudniu – 4379 zł. Nominalny wzrost wyniósł 3,7 proc., a realny 4,3 proc. Wskaźniki koniunktury także były najwyższe od sześciu lat. Koniunktura konsumencka zwiększyła się w ciągu roku o 8,5 pkt proc., koniunktura w przetwórstwie przemysłowym o 5 pkt (najwyższe od pięciu lat wykorzystanie środków trwałych), a w budownictwie o 6 pkt. Gdyby takie informacje dotarły do nas z innego kraju, bez wątpienia uznalibyśmy, że wchodzi on na ścieżkę szybkiego wzrostu, a zadowolenie społeczne zapewne znacząco się poprawia.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację