Podkreślił również znaczenie trzech filarów: samego planu, zarządzania projektami oraz ukończenia trwającego projektu, jakim jest realny rynek wewnętrzny UE.
Większość grup politycznych poparła plan, choć niektórzy pytali, czy jest on wystarczająco konkretny, podczas gdy inni zastanawiali się, jak może on skutecznie budować zaufanie inwestorów prywatnych, w sytuacji niepewności na rynkach spowodowanej wynikiem wyborów w Grecji.
Niektórzy z mówców popierali sam plan, uważając, że to euro jest głównym problemem pogrążonej w stagnacji europejskiej gospodarki. Zdaniem innych ograniczenie unikania opodatkowania oraz zakończenie polityki zaciskania pasa, byłoby znacznie skuteczniejsze w przyciąganiu prywatnych inwestycji.
Plan Junckera był także przedmiotem dwóch debat, które odbyły się w parlamentarnej komisji ds. gospodarczych i monetarnych, w zeszłym tygodniu.
Niestety, to tylko dyskusje, nikt nie zaproponował konkretnych działań, które spowodowałyby zwiększenie zaufania inwestorów. Aby podjąć ryzyko związane z nowymi inwestycjami – niezależnie od kraju, w którym to ma się zdarzyć – trzeba mieć minimum pewności, że rządy przynajmniej nie będą przeszkadzać, jeżeli nie pomogą w jej prowadzeniu. Dyskusje o planie, ani nawet jego wdrożenie niewiele zmieni, politycy nie są w stanie stworzeniem wytycznych rozruszać gospodarki. Bez przedsiębiorców i ich praktycznych ruchów, Europa nadal będzie tkwiła w stagnacji, a to odbije się dotkliwie na ich obywatelach.