Nasze drogi i mosty, transport szynowy, sieci energetyczne i telekomunikacyjne pozostawiają wiele do życzenia. Wprawdzie sporo się poprawiło, ale zanim infrastruktura w Warszawie czy Poznaniu dorówna tej w Berlinie lub Kopenhadze, czekają nas dekady intensywnego budowania. Agencja Standard & Poor's oszacowała ostatnio, że chcąc utrzymać dotychczasowe tempo rozwoju infrastruktury, Polska musi do 2030 r. zainwestować w nią aż 401 mld dol.! Nie jesteśmy w stanie podołać temu wysiłkowi bez dużego zaangażowania funduszy infrastrukturalnych i banków komercyjnych.
Warto inwestować
Intuicyjnie wiemy, że dobra infrastruktura stymuluje rozwój gospodarki. I to nie tylko w czasie budowy, tworząc dodatkowy popyt i miejsca pracy. Także potem, gdy biznes lepiej się rozwija, a pracownicy są wydajniejsi. Gdy nie marnują czasu na bezproduktywne stanie w korkach, w pracy są wypoczęci i uśmiechnięci.
Empirycznych dowodów na to, że warto inwestować w infrastrukturę, dostarczył Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW), publikując pod koniec ubiegłego roku raport na temat skutków ekonomicznych takich wydatków. Dokument ten nie został w Polsce szerzej zauważony, a szkoda, gdyż jego wnioski są wyjątkowo ciekawe.
Analiza wielu krajów w długim czasie pokazuje, że mądre inwestycje infrastrukturalne (rozsądnie finansowane i naprawdę potrzebne) tworzą dodatkowy, znaczny wzrost PKB w następnych latach. Na tyle istotny, że stosunek długu publicznego do PKB potrafi spaść nawet o 4 punkty procentowe. Innymi słowy, mimo poważnych inwestycji względne zadłużenie publiczne spadło! Czyli inwestycje w infrastrukturę cywilizacyjną nie tylko służą wygodzie, ale także są opłacalne dla kraju.
Skąd brać pieniądze
Teoretycznie każdy projekt można sfinansować z pieniędzy publicznych, w tym z dotacji unijnych. Jednak potrzeb jest bardzo dużo, a dotacji ograniczony zasób, pieniądze podatników zaś lepiej wydawać z umiarem. Warto więc – wzorem krajów bardziej rozwiniętych – zaprząc do pracy kapitał prywatny.