Wielka moc konkurencji

To struktura podatków sprawia, że firmy wolą przeznaczać pieniądze na skup akcji zamiast na inwestycje – mówi Edward C. Prescott, laureat Nagrody Banku Szwecji im. Alfreda Nobla w dziedzinie ekonomii z 2004 r. w rozmowie z Grzegorzem Siemionczykiem.

Publikacja: 08.07.2015 22:00

Wielka moc konkurencji

Foto: Bloomberg

Rz: Dzisiejsze bolączki światowej gospodarki, na przykład niemrawe tempo wzrostu inwestycji, często tłumaczy się jako następstwa kryzysu finansowego z 2008 r., który pan lekceważąco określa mianem „małego kryzysu". Jak to możliwe, że mały kryzys ma tak poważne konsekwencje?

Bo to nie są konsekwencje kryzysu, tylko reakcji polityków na niego. Kryzysy finansowe nie trwają przecież siedem lat! Dzisiejsze problemy gospodarcze są natury politycznej, a nie gospodarczej.

Kryzys sprawił, że jakość rządzenia w kluczowych gospodarkach nagle się pogorszyła?

Wstrząsy finansowe i gospodarcze są dla polityków okazją do działań, na które w innych warunkach nie mogliby sobie pozwolić. Przyznał to w 2008 r. Rahm Emanuel (szef kancelarii prezydenta Baracka Obamy, dziś burmistrz Chicago – red.), mówiąc, że nie wolno zmarnować kryzysu. Te uznaniowe z reguły działania, rozmaite programy stymulacyjne, często służą obronie status quo, czyli hamowaniu procesów prowadzących do odzyskania przez gospodarkę równowagi. Ale to nie jest tak, że jakość rządzenia nagle się pogorszyła, bo ten „mały kryzys finansowy" także był efektem działań polityków. Jego źródłem była polityka wspierania przez rząd USA nabywców domów, co doprowadziło do bańki nieruchomościowej. Podobnie było np. w Portugalii.

Raghuram Rajan, były główny ekonomista MFW, a dziś gubernator Banku Rezerw Indii, w książce „Linie uskoku" zauważył, że w USA ta polityka była odpowiedzią rządu na rosnące nierówności społeczne. Dziś zjawisko to uchodzi za jedno z największych wyzwań ekonomicznych, m.in. za sprawą głośnej książki Thomasa Piketty'ego.

Orędownicy tezy, jakoby nierówności były dziś tak duże, że zagrażają rozwojowi gospodarki, posługują się według mnie błędnymi danymi. Dla rzesz starszych ludzi na świecie głównym aktywem są zobowiązania państwowych systemów emerytalnych. W USA te zobowiązania to około 1,3–1,4 produktu narodowego. Zobowiązania Medicaidu (system publicznej opieki zdrowotnej) są jeszcze większe, choć nie wiadomo dokładnie o ile. Trudno to zmierzyć w związku z poprawiającą się jakością usług medycznych, która nie znajduje odzwierciedlenia w danych np. o wydatkach na służbę zdrowia. W każdym razie, gdy uwzględni się tego rodzaju aktywa, nierówności majątkowe znacznie maleją.

Wspomniał pan o problemach z pomiarem jakości w służbie zdrowia. Wydaje się, że statystycy w ogóle słabo radzą sobie z uwzględnianiem postępu technologicznego w pomiarze inflacji i – w efekcie – wzrostu realnego PKB. Brad DeLong zauważył w tym kontekście, że „tempo wzrostu współczesnej gospodarki jest poza wszelką skalą". Być może w ostatnich latach globalna gospodarka nie rozwijała się wolniej niż przed kryzysem, tylko nie widać tego w statystykach?

To ciekawa hipoteza, warta zbadania. Nie ulega bowiem wątpliwości, że poprawa jakości wielu produktów i usług, a także rosnący ich wybór, nie znajduje odzwierciedlenia w danych o PKB. W mojej ocenie od kilku dekad tempo wzrostu gospodarki USA jest niedoszacowywane, a ten błąd obliczeniowy z czasem staje się coraz większy. Ale dysponujemy też trudniejszymi do podważenia danymi, które zdają się potwierdzać, że aktywność w gospodarce USA nie wróciła jeszcze do normy. To na przykład odsetek dorosłych ludzi mających zatrudnienie, który wynosi dziś około 59 proc., w porównaniu z 63 proc. w 2007 r., oraz średni czas pracy zatrudnionych.

Skoro tempo wzrostu USA i innych gospodarek hamują politycy, to od nich zależało będzie to, czy przyspieszy. Co powinni zrobić?

Przede wszystkim zrezygnować z wszelkich podatków od zysków kapitałowych, w szczególności tych płaconych przez spółki. Po drugie, spłaszczyć strukturę podatków dochodowych i poszerzyć bazę ich poboru. W tym kierunku zmierzają kraje skandynawskie, które już dziś mają dużo niższe podatki, niż się powszechnie uważa. Stopy podatkowe odnoszą się bowiem do całkowitych dochodów gospodarstw domowych, tzn. uwzględniających transfery od państwa. Najlepiej zaś zastąpić podatki dochodowe podatkiem konsumpcyjnym. Niezawodną metodą na poprawę perspektyw gospodarek jest też ograniczanie regulacji tłumiących konkurencję. Konkurencja to bowiem naprawdę potężna siła działająca w kierunku wzrostu produktywności. Na początku lat 80. w ciągu około roku podwoiła się produktywność kopalni rudy żelaza w USA. Stało się tak nie z powodu nowych technologii, bo w takim przypadku wzrost wydajności byłby widoczny w kopalniach na całym świecie, ale wskutek otwarcia nowych kopalń w Brazylii, które mogły dostarczać rudę do USA. Tymczasem dziś w wielu branżach panuje regulacyjny paraliż, co konkurencji nie sprzyja. W USA nie powstają na przykład żadne nowe banki.

W ostatnich latach odpowiedzialność za stymulowanie gospodarek spadała głównie na banki centralne. Jakie będą konsekwencje luźnej polityki pieniężnej na świecie?

Niektórzy z moich kolegów po fachu, w tym także kilku spośród obecnych i byłych przedstawicieli Fedu, przestrzegali, aby nie luzować polityki pieniężnej tak bardzo, bo może dojść do hiperinflacji. Według mnie to zagrożenie jest mało realne, a Fed może jeszcze długo utrzymywać stopy procentowe na obecnym poziomie. Skoro w USA istnieje tak wiele regulacji, które utrudniają prowadzenie biznesu, to niech chociaż kredyt dla firm będzie tani. To powiedziawszy, nie sądzę, aby polityka pieniężna była remedium na niemrawe tempo wzrostu gospodarczego. To bowiem zależy głównie od tempa wzrostu produktywności oraz systemu podatkowego. To struktura podatków – oraz oczekiwania spółek co do zmian stawek podatków w przyszłości – sprawia, że w USA firmy wolą przeznaczać pieniądze na skup własnych akcji zamiast na inwestycje.

CV

Edward C. Prescott (74 l.) jest profesorem ekonomii na Uniwersytecie Stanowym w Arizonie. W 2004 r. wraz z Finnem Kydlandem otrzymał ekonomiczną Nagrodę Nobla za badania nad naturą cyklu koniunkturalnego oraz znaczeniem spójności czasowej polityki ekonomicznej.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację