Obowiązek tworzenia zapasów gazu przez firmy importujące go i brak dodatkowych źródeł zaopatrzenia w surowiec to główne bariery w liberalizacji rynku gazowego w Polsce.
Takie wnioski wynikają z debaty zatytułowanej „Rynek gazu w Polsce – nowe otwarcie dla sektora i odbiorców", jaka odbyła się poniedziałek (20lipca) w redakcji „Rz.".
- Liberalizacja rynku postępuje praktycznie od dwóch lat, rosną obroty na giełdzie gazowej, a odbiorcy – przede wszystkim przemysłowi – mogą kupować gaz po cenach niższych niż w taryfach – mówił w czasie debaty prezes Urzędu Regulacji Energetyki Maciej Bando. – Ale wiem, że sektor narzeka na ustawę o zapasach i rozporządzenie dywersyfikacyjne.
Zdaniem prezesa Vattenfall Energy Trading Polska Jarosława Dybowskiego podstawową barierą jest ograniczenie w dostępie do surowca. – Nie można mówić o uwolnionym rynku, gdy jedynym źródłem gazu jest PGNiG, bo import surowca w ilości powyżej 100 mln m sześc. rocznie z powodu wysokich kosztów przesyłu oraz wydatków na obowiązkowe tworzenie jego zapasów po prostu nie jest opłacalny – powiedział.
Dominującą pozycję na rynku ma Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo, które znaczną część gazu sprzedaje poprzez Towarową Giełdę Energii (TGE). Według danych za pierwsze półrocze obroty na TGE wynosiły 55 795 997 MWh (czyli około 5 mld metrów sześciennych) i były prawie 11-krotnie wyższe, niż przed rokiem. – Chcielibyśmy, by uczestników giełdy gazu było jak najwięcej, na koniec czerwca br. wszystkich handlujących na parkiecie podmiotów było 56 – mówił prezes TGE Ireneusz Łazor.