Nie mniejszym wyzwaniem pozostaje jednak zadbanie o to, aby podobne problemy nie wystąpiły w przyszłości. Nie tak dawno głośno było chociażby o opcjach walutowych czy Amber Gold. W przypadku tzw. problemu frankowiczów, podobnie zresztą jak w innych sytuacjach, próbuje się bowiem leczyć przede wszystkim skutki, a nie przyczyny.
Pytanie, kto zawiódł lub co zawiodło tym razem? Politycy, decydenci, nadzorcy, banki czy może klienci? Z pewnością każdy ma coś na sumieniu, choć w różnym stopniu. Czy oznacza to, że politycy, decydenci i nadzorcy nie ograniczali ryzyka systemowego z wyprzedzeniem? Czy banki były pazerne? Czy klienci chcieli żyć ponad stan, bo taką opcję im zaoferowano? I w końcu, jak można temu zaradzić w przyszłości?
Pierwszym pomysłem jest regulacja, ale nie da się uregulować i opisać w prawie wszystkiego. Można zaś reagować z odpowiednim wyprzedzeniem na potencjalne problemy, a nie dopiero, gdy mleko się wyleje. A może przyczyna tkwi w bankach, m.in. w tzw. władztwie korporacyjnym. Wszystkim – właścicielom, radom nadzorczym i zarządom – zależy bowiem przede wszystkim na generowaniu jak najwyższych zysków. Na tym tle być może za mało zwraca się ostatnio uwagi na rolę rad nadzorczych i ich odpowiedzialność za ryzyko, także w odniesieniu do tzw. frankowiczów.
Ponadto można mieć wątpliwości, czy działalność informacyjna banków jest odpowiednia, zwłaszcza w zakresie informowania klientów o ryzyku. Informować powinno się tak, aby klienci zrozumieli złożoność obecnych instrumentów finansowych, niekiedy dziwnie nazywanych. Do tego klienci powinni mieć podstawową wiedzę finansową.
Bezwzględnie konieczne jest zatem rozszerzenie i uatrakcyjnienie nauczania finansów i bankowości na wszystkich szczeblach edukacji, od najmłodszych lat. Klient wyedukowany finansowo i świadomy będzie z pewnością trudniejszy dla banków, ale będzie mógł podejmować odpowiedzialność za własne decyzje finansowe.