Słynne twierdzenie Winstona Churchilla o tym, że „jeszcze nigdy tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak nielicznym”, można teraz śmiało zmienić na „jeszcze nigdy tak wielu nie było tak bardzo zagrożonych przez tak nielicznych”. Tzw. wspaniała siódemka amerykańskich koncernów technologicznych, w skład której wchodzą Meta (Facebook), Apple, Amazon, Alphabet (Google), Microsoft, Tesla i Nvidia, od kilku lat rozdaje karty na globalnym rynku. Do tych firm dorzuciłbym jeszcze OpenAI, potentata sztucznej inteligencji.
Czytaj więcej
Czy Donald Trump jednym ruchem palca wyłączy Europie dowolną usługę cyfrową? Dziś nasze uzależnie...
Giganci ci wykorzystują swoją pozycję, m.in. pozyskując niezliczone ilości danych o użytkownikach, często naruszając ich prywatność. Ich usługi i produkty są tak popularne, że już nie sposób się bez nich obejść. Sytuacja ta była wielekroć krytykowana, toczy się mnóstwo postępowań antymonopolowych, nakładano kary, mówiono nawet o dzieleniu koncernów, ale w gruncie rzeczy nic z tego nie wynikło.
Jak Donald Trump wpływa na big techy
Teraz jednak sytuacja przybrała znacznie gorszy obrót za sprawą pojawienia się na arenie Donalda Trumpa oraz specyficznego sposobu prowadzenia przez niego polityki i sprawowania władzy. Okazuje się, że polityk może bez skrupułów big techami sterować i nakazywać im wykonywanie poleceń. Najgłośniejszy przykład to historia, która spotkała Karima Khana, prokuratora Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze. Po tym jak wydał on nakaz aresztowania premiera Izraela Beniamina Netanjahu, w związku z oskarżeniami o zbrodnie wojenne, Microsoft – na podstawie prezydenckiego dekretu Trumpa – wyłączył mu pocztę e-mail.
Czytaj więcej: