Przedwyborczy statek głupców

Jednym z popularnych motywów malarstwa i literatury jest statek głupców. Tym, którzy nie wiedzą, o co chodzi, przypominam: to symbol m.in. podróży w poszukiwaniu szczęścia i ziemi obiecanej.

Aktualizacja: 11.10.2015 21:39 Publikacja: 11.10.2015 21:00

Andrzej Malinowski

Andrzej Malinowski

Foto: materiały prasowe

Przy okazji – mam wiadomość. Otóż nie musimy już jeździć po muzeach ani grzebać w bibliotekach, by się z tym motywem zapoznać. Wystarczy, że włączymy telewizor albo zajrzymy do gazety. Jeśli przyjąć za słuszne – a ja w nie wierzę – najsłynniejsze hasło wyborcze w dziejach, tzn. „Gospodarka, głupcze!", to płyniemy właśnie na wielkim statku głupców. Stery zaś dzierżą ci, którzy dziś walczą o władzę w Polsce.

Jesteśmy pod tym względem naprawdę unikatowi. Tak, tak, tu, w Polsce, jesteśmy znowu wyjątkowi, inni niż wszyscy. Jesteśmy bowiem szczególnie namaszczeni, a przyziemne sprawy nas zupełnie nie obchodzą.

Cały świat żyje dziś nieuduchowioną, nudną nauką o modelu podziału niewystarczających zasobów, zwaną powszechnie ekonomią. Odżywają wielkie szkoły: keynesowska, chicagowska, austriacka. Mówi się o przywróceniu stuprocentowego depozytu, o radykalnym opodatkowaniu wpływów kapitałowych, wielkim interwencjonizmie i o zakazie wszelkiej interwencji. O likwidacji bądź rozszerzeniu strefy euro. Rządy wielu krajów głowią się nad tym, jaka będzie przyszłość europejskiej gospodarki, jak daleko powinny sięgać interwencje międzynarodowych instytucji finansowych, jak utrzymywać produkcję we własnych krajach. Tego typu banalne, pospolite debaty toczą się za naszymi granicami. Ale nie u nas! U nas im bliżej wyborów, tym tematy są poważniejsze. Z perspektywy funkcjonowania milionów polskich rodzin, setek tysięcy przedsiębiorstw powiedziałbym, że wręcz kluczowe.

Jakiś czas temu mieliśmy wielką dyskusję o uchodźcach i imigrantach prowadzoną w typowy dla naszych mediów i polityków sposób. Jedni uważali, że z marszu zislamizują nam kraj, wprowadzą szariat, a do tego zgwałcą wszystkie nasze kobiety. Drudzy zaś, że są szczególnym dobrodziejstwem, a im więcej ich przyjmiemy, tym lepiej dla kulturowego rozwoju Polski. Ale jak widać, uchodźcy byli też zbyt mało ważni, bo i oni naszym mediom oraz politykom się znudzili.

Ich miejsce zajęły tematy naprawdę poważne. Takie, które mają istotny wpływ na przyszłość kraju. I oto Antoni Wypuszczony z Szafy coś tam powiedział w Ameryce i Kanadzie, w Pałacu Prezydenckim nie mogą znaleźć „Gęsiarki" i „Bydła na pastwisku", Putin miał urodziny, a „poseł od Stonogi blokował mównicę i z tego powodu czuje się moralnie zgwałcony".

Kolejna sprawa to, „czy wystarczy posłów na ustawę o uzgodnieniu płci". To, bez wątpienia, ważna ustawa, ale dla kilkuset osób. Ich bezpośrednio dotyczy. A kiedy słucham programów publicystycznych mam wrażenie, że to rzecz dla przyszłości narodu równie istotna jak zachodnia granica na linii Odry i Nysy Łużyckiej. No i oczywiście, absolutnie najważniejsze: drożdżówka w sklepikach szkolnych. Sklepikach, które na dwa tygodnie przed wyborami urosły do rangi najważniejszej sprawy w Polsce! I tu znów kłania się Kisielewski ze swym powiedzeniem o bohaterskim pokonywaniu problemów w socjalizmie.

Gospodarka i jej problemy są, jak widać, zbyt przyziemnymi sprawami. Był wprawdzie moment, kiedy o niej napomykano – wtedy, kiedy swoje wielkie konwencje miały PO i PiS. Ale szybko się to wszystkim przejadło. Kogo bowiem obchodzi taka duperela jak utopiona w Wysokiej Izbie konstytucja dla przedsiębiorców, mająca wpływ co najwyżej na tak nieistotne sprawy, jak: zatrudnienie, produkcja przemysłowa, rozwój, budżet państwa, sprawiedliwość itd.? Mamy za to licytację, kto zapewni wyższą płacę minimalną – 12, 13, 15 zł na godzinę. Kto da więcej? W gruncie rzeczy nie zdziwiłbym się, gdyby ktoś 23 października, tuż przed zamknięciem tejże licytacji, zaproponował 250 zł na godzinę. Bo przecież ludzie wiedzą, że wszystko co przed wyborami to tylko tak na niby.

Widziałem ostatnio program informacyjny, który był dobrą ilustracją tego, co dziś jest ważne – na tym statku głupców, sterowanym w nieznane. W programie tym materiał o najniższym od lat poziomie bezrobocia trwał nie dłużej niż pół minuty. Nic dziwnego, wszak ważniejsza – a więc kilka razy dłuższa – była informacja o dziewczynce, która non stop kicha, i że przestać nie może. Na zdrowie!

Andrzej Malinowski, prezydent Pracodawców RP

Przy okazji – mam wiadomość. Otóż nie musimy już jeździć po muzeach ani grzebać w bibliotekach, by się z tym motywem zapoznać. Wystarczy, że włączymy telewizor albo zajrzymy do gazety. Jeśli przyjąć za słuszne – a ja w nie wierzę – najsłynniejsze hasło wyborcze w dziejach, tzn. „Gospodarka, głupcze!", to płyniemy właśnie na wielkim statku głupców. Stery zaś dzierżą ci, którzy dziś walczą o władzę w Polsce.

Pozostało 89% artykułu

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację