Paweł Rożyński: Nie tylko meble. Polska gospodarka wpada w pułapkę

Producenci mebli to kolejna z polskich lokomotyw po motoryzacji czy transporcie międzynarodowym, która dostała ostrej zadyszki. Niestety, to nie tylko skutek problemów gospodarki unijnej. Sami wpędzamy się w groźną pułapkę.

Publikacja: 12.05.2025 05:03

Paweł Rożyński: Nie tylko meble. Polska gospodarka wpada w pułapkę

Foto: Adobe Stock

W ostatnich latach słychać coraz więcej pochwał Polski za granicą. Niemcy rozliczają się z określenia „polnische wirtschaft”, a Brytyjczycy rozprawiają o tym, że Polska może ich niebawem gospodarczo dogonić, co miałoby się skończyć tym, że to oni będą do nas przyjeżdżać do pracy. Ale i w Polsce słyszymy o „cudzie gospodarczym” czy „gospodarczym złotym wieku”.

I trudno się dziwić, bo w 35 lat zwiększyliśmy dochód narodowy na głowę 3,5-krotnie, co mało komu się dotąd udało. Staliśmy się prawdziwą potęgą eksportową ze zdrową oraz zdywersyfikowaną gospodarką. I – zdaniem wielu ekonomistów – uniknęliśmy tzw. pułapki średniego dochodu, która stała się udziałem takich bliskich nam krajów, jak Czechy czy Słowenia.

Czy wpadamy w pułapkę średniego dochodu?

Kraje te, jak i wiele innych, utkwiły w modelu gospodarczym opartym na nisko- i średnio zaawansowanej produkcji, a ich wzrost dramatycznie spowolnił po osiągnięciu poziomu PKB na głowę z uwzględnieniem parytetu siły nabywczej na poziomie około 80 proc. średniej unijnej, do którego właśnie teraz i my dotarliśmy. Po prostu wyczerpał się „imitacyjny” potencjał rozwoju w oparciu głównie o niskie koszty pracy przy niskim poziomie innowacji i inwestycji firm.

Obawiam się, że twierdzenia o uniknięciu tej pułapki przez Polskę są przedwczesne, a wszechobecne zachwyty nas tylko uśpiły. Ostatnie dane są bardzo niepokojące. Choć po fatalnym 2023 roku, zakończonym w praktyce zerowym wzrostem, kolejny był znacznie lepszy, gospodarka nie może nabrać rozpędu, a coraz częściej słyszymy o zwolnieniach pracowników, a nawet zamykaniu zakładów. Wyjaśnianie tego problemami Unii, a zwłaszcza Niemiec, może być mylące.

Polskie firmy nie mogą być tylko podwykonawcami i poddostawcami

Dobrym przykładem jest branża meblarska, która była dotąd jedną z polskich lokomotyw. Teraz pogrąża się w długach, spada jej rentowność i eksport. Powody? Jest ich co najmniej kilka, podobnych jak w wielu innych branżach. To zbyt szybki wzrost kosztów, w tym płac, a zwłaszcza chyba najszybsze w Europie tempo podnoszenia płacy minimalnej kontynuowane przez obecny rząd. Do tego dochodzi skok cen energii, która jest jedną z najdroższych w Europie. Tu słowa „uznania” zwłaszcza dla rządu PiS, który długo bronił węgla jak niepodległości.

Polski biznes wciąż zbyt rzadko wchodzi z ofertą do segmentu premium, cierpi na niską innowacyjność i zbyt mało inwestuje. Inwestycje firm miał zwiększyć równie słynny co chybiony „Plan na rzecz odpowiedzialnego rozwoju” Mateusza Morawieckiego, ale jak na złość, tylko jeszcze spadły. A bez tego daleko nie zajedziemy, podobnie jak bez rozpoznawalnych marek, jedynie jako poddostawcy czy podwykonawcy światowych koncernów. Szczególnie kuriozalnie wyglądało to w budownictwie infrastrukturalnym, kiedy przetargi wygrywały często firmy zagraniczne, które tylko wysyłały „człowieka z teczką” zatrudniającego polskich podwykonawców i zgarniały największe profity.

Czytaj więcej

Słabnąca sprzedaż aut uderza w polski przemysł motoryzacyjny

Polska gospodarka na zakręcie. Czas na czerwony dywan dla biznesu

Nie wystarczy już nie przeszkadzać. Aby przyspieszyć rozwój, rząd musi rozwinąć czerwony dywan przed przedsiębiorcami, ale nie widać specjalnych ruchów w tej mierze poza spóźnioną próbą deregulacji. Rząd Tuska dość już długo tylko sprząta po PiS, szasta pieniędzmi, by utrzymać popularność i czeka na zmianę lokatora Pałacu Prezydenckiego. Pytanie, czy potem podejmie ambitniejsze działania w sferze gospodarki, pozostaje otwarte. Widząc to, co działo się ostatnio w sprawie składki zdrowotnej dla firm, trudno być jednak optymistą.

W ostatnich latach słychać coraz więcej pochwał Polski za granicą. Niemcy rozliczają się z określenia „polnische wirtschaft”, a Brytyjczycy rozprawiają o tym, że Polska może ich niebawem gospodarczo dogonić, co miałoby się skończyć tym, że to oni będą do nas przyjeżdżać do pracy. Ale i w Polsce słyszymy o „cudzie gospodarczym” czy „gospodarczym złotym wieku”.

I trudno się dziwić, bo w 35 lat zwiększyliśmy dochód narodowy na głowę 3,5-krotnie, co mało komu się dotąd udało. Staliśmy się prawdziwą potęgą eksportową ze zdrową oraz zdywersyfikowaną gospodarką. I – zdaniem wielu ekonomistów – uniknęliśmy tzw. pułapki średniego dochodu, która stała się udziałem takich bliskich nam krajów, jak Czechy czy Słowenia.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Marta Postuła: Czy warto deregulować?
Opinie Ekonomiczne
Robert Gwiazdowski: Wybory prezydenckie w KGHM
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Qui pro quo, czyli awantura o składkę
Opinie Ekonomiczne
RPP tnie stopy. Adam Glapiński ruszył z pomocą Karolowi Nawrockiemu
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Nie należało ciąć stóp przed wyborami
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem