Pierwszy z apelem o obniżkę stóp procentowych NBP wystąpił Rafał Trzaskowski, wzywając Adama Glapińskiego do „zachowania się jako osoba niezależna, a nie jako partyjny aparatczyk”. Potem list do szefa banku centralnego wysłał Szymon Hołownia, z „prośbą o rozważenie obniżenia stóp procentowych”. Ale przecież Rada Polityki Pieniężnej z prof. Adamem Glapińskim na czele, w której wiekszość mają nominaci PiS, nie jest od tego, aby spełniać marzenia kandydatów na prezydenta wywodzących się z Koalicji 15 Października. Prezes NBP odpowiedział na te apele w połowie marca, mówiąc na konferencji prasowej, że obecny poziom stóp w Polsce jest odpowiedni, a na dyskusję o ich cięciu jest za wcześnie.
Czytaj więcej
Rada Polityki Pieniężnej obniżyła stopy procentowe o 50 punktów bazowych. Tym samym referencyjna...
Karol Nawrocki wzywa, Adam Glapiński przechodzi przemianę
Był początek kwietnia, gdy Karol Nawrocki w mediach społecznościowych wystosował apel, przepraszam – zawezwał Radę Polityki Pieniężnej do obniżki stóp procentowych. Bo dzięki temu „miliony kredytobiorców odetchną z ulgą”, a potem – jakby pewnie chciał kandydat popierany przez PiS – oddadzą na niego glos. Z wdzięcznością, oczywiście.
I oto – kilkanaście dni później – jesteśmy świadkami wielkiej przemiany Adama Glapińskiego. Na żywo, przed kamerami telewizyjnymi, prezes NBP sam siebie nazywa „gołębiem na czele innych gołębi” i przekazuje, że Rada zmieniła swoje nastawienie w kierunku obniżek stóp procentowych. Wszystko za sprawą – jak przekonywał – zmiany struktury koszyka cen GUS, co z kolei doprowadziło do spadku inflacji poniżej 5 proc. Tylko, że ze świecą szukać choćby sugestii takiego rozumowania w komunikacie RPP po kwietniowym posiedzeniu. Prezes Glapiński mówił więc co sam uważa, a nie co myśli Rada Polityki Pieniężnej jako gremium.
I oto – na 11 dni przed I turą wyborów prezydenckich - słowo decyzją się stało. RPP obniżyła stopy procentowe z 5,75 do 5,25 proc.