Wzrost udziału banków komercyjnych w pośrednictwie na rynku kryptowalut oznaczałby wzrost ryzyka podejmowanego przez banki w imię rozwoju działalności, która jest tylko hazardem przyjmującym postać inwestowania na rynkach finansowych. Zakupy kryptowalut, których ceny fluktuują, są napędzane nadzieją, że ich rynkowa wartość wzrośnie.
Zakupy stablecoins, mających stałe kursy wymiany do dolara, też są spekulacją, ponieważ ich wysokie oprocentowanie (znacznie wyższe niż oferowane przez banki) wynika stąd, że rezerwy mające dawać gwarancję zwrotnej wymiany stablecoins na dolary są często ryzykownie inwestowane.
Dodajmy, że jeśli – jak podkreśla m.in. Hyun Song Shin, szef analiz BIS – mamy do czynienia w aktywami spekulacyjnymi, to cały ich system ma cechy piramidy finansowej, skoro ceny kryptowalut zależą od tego, czy na ich rynek napływają nowi nabywcy. A wszystko jest dobrze do momentu, w którym załamuje się wiara w kontynuację korzyści z zakupu kryptowalut i przychodzi, jak zwłaszcza w 2022 r., okres gwałtownych spadków cen kryptowalut i bankructw instytucji, które je emitują lub organizują nimi obrót.
Pieniądze podatników
Skoro wpuszczanie świata kryptowalut do systemu bankowego nieomal z definicji zwiększa ryzyko podejmowane przez banki, to w USA Gary Gensler, szef Securities and Exchange Commission (SEC) od 2021 r., starał się chronić amerykańskie banki, a w konsekwencji amerykańskich podatników przed ryzykiem, jakie wiąże się z uczestnictwem banków w obrocie kryptowalutami.
Zanim powiemy, jak to robił, przypomnijmy, że nie da się Gary’emu Genslerowi zarzucić, iż nie zna się na bankowości i kryptowalutach. Pracował długo w banku Goldman Sachs, a w Massachusetts Institute of Technology (MIT) prowadził wykłady na temat technologii blockchain.
Jak zatem starał się ograniczać udział banków w kryptobiznesie? Zwiększył koszty takiego udziału. Nałożył obowiązek, by bank przechowujący kryptowaluty w depozycie musiał zwiększać kapitał w ilości równej wartości depozytu w kryptowalutach. A banki nie lubią, gdy muszą zwiększać kapitały, ponieważ zmniejsza to ich stopę zwrotu (relację zysku do kapitału). Oburzenie banków wywołało to, że kryptowaluty przyjmowane w depozyt musiały być wykazywane jako pozycje bilansowe, a nie pozabilansowe.