Uważam, że jest polską wizytówką za granicą. Wizytówką dobrą, zwłaszcza że po dziś dzień nie dorobiliśmy się innego spójnego logo. Pesą możemy bez wstydu promować polską gospodarkę.

Podobno – nie wiem, bo sam tej cechy nie posiadam – z Polakami jest tak, że więcej wysiłku poświęcają na szkodzenie innym niż na poprawianie własnej sytuacji. I coś w tym jest. Ileż bowiem potrzeba wysiłku – własnego oraz agencji zajmujących się czarnym PR – by wmówić wszystkim, za pośrednictwem wielu mediów, że oto Pesa za chwilę zwinie biznes! Bo się „nie wyrabia" – to po pierwsze. Prezesa Tomasza Zaboklickiego od przybytku miała nawet rozboleć głowa. „Pesa ma problem, kłopoty warte miliony" – czytałem wszędzie. Dalej było jeszcze lepiej. Panowie specjaliści od zdobywania zleceń za pomocą wycinania konkurencji przeszli samych siebie. Oto w „polskim pendolino", czyli pociągach Pesa Dart, zapadały się podłogi, a hałasują one gorzej niż stare wagony towarowe, są za ciężkie. Jak u mistrza Tuwima: ciężka, ogromna i pot z niej spływa. Dodatkowo, w ramach „tajnego aneksu", miano Pesie gwarantować możliwość oddawania nieukończonych pociągów – i tak dalej, i tym podobne. Nie wiem, jak wyglądały rozmowy dziennikarzy z tymi „specjalistami", ale myśląc o tym, nie mogę uwolnić się od sceny z Kilera, w której nieistniejący dyrektor nieistniejącego więzienia mówi: „Wiem, ale nie powiem".

Ot, logika psa ogrodnika. Bo przecież ani nic na tym nie ugrali, ani nie wygrali. Ptaszki jednak ćwierkają o tym, że bardzo by chcieli. Że to zwykła zazdrość. Co więcej, nieśmiało sugerowali poddostawcom Pesy, aby ci nieznacznie spóźniali się z dostawami. Nie za dużo – ot tyle, by ukończone darty nie wyjechały z Bydgoszczy przed końcem roku. To oczywiście pogrzebałoby szanse Pesy na dostawę kolejnych dziesięciu pociągów dla PKP IC i oznaczało spore kłopoty nie tylko dla niej samej, lecz także dla 100 tys. osób, które pracują na rzecz poddostawców bydgoskiego producenta. Już św. Grzegorz Wielki – zwany także, co znamienne, Dialogusem – dowodził, że to z zazdrości właśnie rodzą się nienawiść, obmowa, oszczerstwo, radość z nieszczęścia bliźniego i przykrość z jego powodzenia. Cóż dodać.

Cieszą mnie niezmiernie – i nie ma w tym krzty wazeliniarstwa – wywiady wicepremiera Mateusza Morawieckiego, który zapowiada walkę o silną markę Polska SA. Także premier Beata Szydło mocno akcentowała konieczność promowania i wspierania polskich firm. Określenie „patriotyzm gospodarczy" odmieniane jest ostatnio przez wiele przypadków. Mam nadzieję, że obietnice i zapowiedzi się zmaterializują. Jeśli „promocja polskiego eksportu jest aksjomatem polityki gospodarczej na najbliższych kilka lat", to nie można pozwolić na rycie pod filarami, jakimi są bydgoskie zakłady. A tych, co ryją, trzeba jak najszybciej znaleźć i przykładnie ukarać!!!

Andrzej Malinowski, prezydent Pracodawcy RP