Katarzyna Duczkowska-Małysz: Protesty – pytania niekoniecznie do rolników

Czy organizacje rolnicze nie uczestniczyły w konsultacjach społecznych, gdy lata temu przygotowywane były rozwiązania Zielonego Ładu? Czyje stanowisko więc w Brukseli prezentowali ówczesny minister rolnictwa i premier Morawiecki?

Publikacja: 11.03.2024 03:00

Manifestacja rolników przed Centrum Dialog w Warszawie

Manifestacja rolników przed Centrum Dialog w Warszawie

Foto: PAP/Paweł Supernak

Pozytywne doświadczenie z protestów rolników polegać będzie niewątpliwie na tym, że społeczeństwo zrozumie, iż żywność nie jest produkowana w supermarketach, że eksperci coraz bardziej odważnie będą wypowiadać się na temat strategicznych rozwiązań, które trzeba wprowadzić, aby rolnicy już więcej nie rozwiązywali swoich problemów na drogach, że wreszcie rząd zrozumie, iż bez dialogu z rolnikami żadne mechanizmy związane z instrumentarium Wspólnej Polityki Rolnej nie mogą być wprowadzane.

Rząd z niezwykłą wnikliwością – jak można sądzić – analizuje protesty rolników i poszukuje sposobów rozwiązania ich problemów, które narodziły się daleko przed 15 października, ale okazały się brzemienne w skutkach.

Byłoby dobrze, aby wszystkie strony konfliktu – rolnicy, polski rząd, Komisja Europejska – przyjęły taki punkt widzenia, że w stosunkach międzynarodowych, a zwłaszcza między państwami członkowskimi UE prowadzi się rozmowy, negocjacje, wypracowuje kompromisy, ustala wspólne stanowiska, co nawet przy szybkim tempie rozmów nie oznacza oczywiście rozwiązań z dnia na dzień. Nie powinno dochodzić do desperacji jakiegokolwiek państwa, którego rząd na skutek nacisku różnych grup zawodowych czy społecznych, podejmuje jednostronne decyzje w sprawach, zastrzeżonych dla rozwiązań wspólnych (unijnych). Dotyczy to w szczególności Polski, rolników, zamykania granicy z Ukrainą, rezygnowania z reżimów Zielonego Ładu czy innych.

Czytaj więcej

Szczyt rolniczy bez konkretów. Tusk uszczelni tranzyt, ale nie zatrzyma handlu z Ukrainą

Dlaczego rolnicy zaspali

Ostatnie protesty odkrywają jednak nie tylko trudną, ale i skomplikowaną sytuację polskiego rolnictwa i dają podstawę do postawienia wielu pytań, może niekoniecznie skierowanych do rolników.

Pierwsza kwestia – z której jak się wydaje rząd wyciągnął już wnioski – dotyczy odpowiedzi na pytanie, jak to się stało, że rolnicy przespali sprawy gdy decydowały się losy otwarcia granicy z Ukrainą i Zielonego Ładu w Brukseli? Intencje pomysłodawców są zwykle szczytne, ale skutki przychodzą dopiero w wyniku podjęcia konkretnych decyzji. Fakt pomocy w różnych formach Ukrainie nie budzi żadnych zastrzeżeń. Wątpliwości budzi sposób przygotowania tej decyzji.

Rolnicy mają swoje związki, zrzeszenia i inne typy organizacji. Dlaczego zabrakło ich przy stole z ministrem rolnictwa czy premierem Morawieckim, którzy przecież w Brukseli powinni nie tylko przedstawić stanowisko Polski w odnośnych sprawach, ale złożyć stosowny podpis, gdy zapadły ostateczne rozstrzygnięcia. Czy organizacje rolnicze nie uczestniczyły w konsultacjach społecznych, gdy lata temu przygotowywane były rozwiązania w ramach Zielonego Ładu? Czyje stanowisko więc w Brukseli prezentowali ówczesny minister rolnictwa i premier Morawiecki?

Dlaczego spornych, trudnych i wątpliwych z punktu widzenia rolników kwestii nie próbowano zharmonizować ze stanowiskami ministrów rolnictwa krajów sąsiednich, które mają podobne warunki glebowo-klimatyczne? A w przypadku otwarcia granicy z Ukrainą – dlaczego nie poszukiwano (i nie wiem, czy się poszukuje) wspólnych rozwiązań ze Słowacją, Czechami, Niemcami, Bułgaria, Rumunią, nawet Węgrami czy państwami nadbałtyckimi, aby przedstawić wspólne stanowisko i argumenty?

Protesty nie mogą się opierać na domysłach

W dyskusji publicznej toczącej się teraz koncentrujemy się nad przyczynami protestów podawanymi przez rolników: europejski Zielony Ład, a zwłaszcza częściowe odłogowanie gruntów, obowiązek zmniejszenia emisji CO2 i użycia pestycydów, „konieczność zamknięcia granicy z Ukrainą”, bo – zdaniem rolników – to ukraińskie zboże „zawala magazyny”, psuje ceny, ponieważ jest skupowane za bezcen.

Ale czy są na to dokumenty? Jeżeli zaplombowany pociąg przekracza granicę, to czy istnieje system monitoringu, nadzoru i kontroli, dający jednoznaczną odpowiedź, co z danym pociągiem się dzieje? Gdzie są służby graniczne, celnicy, kontrola jakości?

Nagle też pojawił się problem rosyjskiego zboża, lokowanego na europejskich rynkach po dumpingowych cenach i w wyniku reeksportu. Czyje więc zboże jest w magazynach?

Protesty nie mogą opierać się na mniemaniu, co się komu wydaje, ale na dokumentach. Przecież, gdy z dowolnego portu wypływa na ocean jacht, to każdy, kto ma w komputerze odpowiedni program może śledzić na bieżąco jego trasę i losy. Nikt mnie więc nie przekona, że nie można przy pomocy technologii cyfrowych śledzić losów dowolnego transportu z Ukrainy.

Polska eksportuje na Ukrainę więcej, niż importuje

Godzi się przy tym wiedzieć, że chęć przyhamowania importu z Ukrainy polega na wzajemności – stracimy na eksporcie polskich produktów, także rolno-spożywczych na rynek, na który możemy już nie wrócić, bo konkurencja nie śpi i trzeba mieć wyobraźnię, czym to grozi. A Polska wysyła do Ukrainy więcej towarów niż z niej sprowadza.

Rolnicy narzekają na Komisje Europejską. „Winna jest Bruksela”. Przypominam więc, że żadna strategiczna decyzja w ramach żadnej wspólnej polityki (ani handlowej, ani transportowej, ani ochrony środowiska, ani klimatycznej, ani budżetowej, ani społecznej ani rolnej ani innych) nie jest podejmowana ponad głowami państw członkowskich. W każdej unijnej instytucji na etapie przygotowania decyzji uczestniczą ze strony państw członkowskich ich przedstawiciele „właściwi do spraw”, czyli ministrowie lub ich pełnomocnicy. Może więc warto uderzyć się we własne piersi i przyznać, że Polska przespała odpowiedni moment, gdy trzeba było zgłaszać uwagi i bronić swojego stanowiska?

Niefrasobliwe obciążanie Brukseli winą abstrahuje od faktu, że prawdziwymi beneficjentami członkostwa Polski w UE są właśnie rolnicy. Nie można nie dostrzec, że przez ostatnie 20 lat do rolnictwa trafiło 80 mld euro w ramach Wspólnej Polityki Rolnej i około 154 mld euro w ramach polityki spójności – znaczna cześć na obszary wiejskie, co przyczyniło się do znacznej poprawy warunków pracy i życia oraz poważnego postępu cywilizacyjnego.

Same dochody rolników aż w 40 proc. podtrzymywane są przez transfery ze środków publicznych. Jeśli do tego dodamy, że rolnicy nie płacą podatku dochodowego, pełnej składki na ubezpieczenia społeczne i tylko niemal symboliczną – w porównaniu z innymi grupami – składkę na zdrowie, to według danych GUS w 2022 r. dochody rodzin rolniczych były wyższe niż rodzin pracowniczych. Sytuacja bytowa rolników nie wygląda więc najgorzej.

Można powiedzieć oczywiście, że sytuacja jest mocno zróżnicowana: obok dużych, silnych gospodarstw, relatywnie bogatszych, jest cała masa średniaków i wreszcie – niemała grupa gospodarstw relatywnie ubogich. Ale tu natychmiast można postawić co najmniej dwa pytania:

– czy wszystkie rodziny, żyjące poza rolnictwem są jednakowo zamożne i czy ten stopień zamożności u wszystkich jest wysoki?

– dlaczego wciąż nie ma woli politycznej aby zrewidować instrumentarium Wspólnej Polityki Rolnej tak, aby odzwierciedlało realny stan w rolnictwie? Dlaczego nie chcemy tak zaadresować instrumentów WPR, aby pomagały 250, może 300 tys. gospodarstw rolnych, które nas faktycznie żywią, są rozwojowe, skłonne do modernizacji, aby pomóc im jeszcze lepiej konkurować na Jednolitym Rynku UE, a zupełnie inne instrumenty ustanowić dla małych, będących w istocie gospodarstwami przydomowymi, niemającymi nic wspólnego z rynkiem rolnym. Takich gospodarstw jest może 800 tys. a może nawet blisko milion !

Szanse na pomyślne zakończenie protestów

Jakie są szanse na pomyślne zakończenie protestów? Duże pod warunkiem, że strony odwiążą się od stereotypów, a wykażą najlepszą wolę dla rozwiązania problemów, których przecież nie przysporzył ten rząd. W przeciwnym razie rosły będą obawy, że ten protest ma podtekst zupełnie inny niż ekonomiczny, bo chyba rolnicy nie potrzebują solidarnościowego wsparcia ani ze strony górników ani Solidarności, ani myśliwych ani leśników.

Trzeba jednak powiedzieć otwarcie: choć rolników w tej chwili uwiera Zielony Ład i „otwarty rynek”, to strategicznie rzecz biorąc, trudności w związku z przyszłym członkostwem Ukrainy w UE dopiero się pojawią. Nie ma bowiem na Jednolitym Rynku różnych zasad handlowania dla podmiotów wielkich (korporacji), dużych oraz małych i już teraz można skonstatować: nie jesteśmy w pełni gotowi na taką zmianę. A zmiany w związku z zapowiadanym członkostwem nowych państw przyjdą z zewnątrz i tylko będzie kwestią czasu, czy dostosujemy się szybciej i lepiej, czy wolniej i gorzej. Na wszelki wypadek przypomnę, że tylko w słowniku słowo „sukces” jest przed słowem „wysiłek”.

CV

Prof. Katarzyna Duczkowska-Małysz

Ekonomistka rolna, wykłada na Politechnice Warszawskiej w Kolegium Nauk Ekonomicznych i Społecznych. W latach 1994–1997 była podsekretarzem stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej.

Pozytywne doświadczenie z protestów rolników polegać będzie niewątpliwie na tym, że społeczeństwo zrozumie, iż żywność nie jest produkowana w supermarketach, że eksperci coraz bardziej odważnie będą wypowiadać się na temat strategicznych rozwiązań, które trzeba wprowadzić, aby rolnicy już więcej nie rozwiązywali swoich problemów na drogach, że wreszcie rząd zrozumie, iż bez dialogu z rolnikami żadne mechanizmy związane z instrumentarium Wspólnej Polityki Rolnej nie mogą być wprowadzane.

Pozostało 94% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację