Wraz ze zdjęciem sankcji z Iranu, przed Starym Kontynentem otwiera się ogromna szansa na uwolnienie od rosyjskiej dominacji; na tańsze koszty produkcji paliw i niższe ich ceny, a przed Polską także na unowocześnienie branży.
Nasze rafinerie są dostosowane do rosyjskiego surowca, który przez dziesięciolecia był synonimem niskiej jakości - zanieczyszczony, o dużej zawartości siarki itp. Dwa lata temu Moskwa zaczęła przykręcać śrubę krajowym producentom smrodliwych benzyn i olejów i teraz, jak opowiadają ci, którzy kupują je w Kaliningradzie, są porównywalne do produktów Orlenu i Lotosu. Ale czy to znaczy, że dobre? Dlatego informacja o tym, że Iran zamierza skutecznie rywalizować z Rosją o europejskich odbiorców - to dobra informacja. Nasze koncerny - Orlen i Lotos już kupują lekką i mało zanieczyszczoną ropę z Arabii Saudyjskiej. A to sygnał, że mogą ją przerabiać.
Podobnych paramentów jest ropa irańska. Wypełnione nią tankowce-magazyny, tylko czekają na nowych chętnych. Już w połowie 2015 r pojawiły się w mediach sygnały, że Orlen i PGNiG rozmawiają z Teheranem o ewentualnych zakupach ropy i gazu, po zniesieniu sankcji. Teraz wiemy, że najszybsi okazali się Francuzi z Total, którzy w tym tygodniu podpisali umowę na zakup irańskiego surowca.
Ale i dla Polski taki kontrakt wydaje się coraz bliższy. W połowie stycznia wiceminister ds. ropy Iranu Amir-Hossein Zamanini przyznał, że polskie rafinerie będą przerabiać irański surowiec. I może być to transakcja wiązana, ponieważ Teheran jest wygłodniały zachodnich inwestycji, a Orlen szuka ciekawych rynków do ekspansji.
Otwartym pozostaje pytanie - jakie mamy podpisane kontrakty z Rosją? Orlen podpisał niedawno trzyletni kontakt z Rosneft na dostawy od 18 mln t do 25 mln ton. Nie podano, po ile firma kupi rosyjski surowiec. Mam jednak przekonanie graniczące z pewnością, że zapłacimy tu drożej, aniżeli gdybyśmy kupowali ropę z Iranu. Ten obniżył jej cenę dla Europy do ok. 17 db.