Piotr Skwirowski: Systemowa niemoc państwa

Rząd puścił na żywioł tranzyt ukraińskiej żywności przez Polskę, zalała więc nasz rynek. To zagrożenie dla rodzimej produkcji. Pomysłów na systemowe rozwiązanie problemu nie widać.

Publikacja: 10.07.2023 03:00

Rząd puścił na żywioł tranzyt ukraińskiej żywności przez Polskę

Rząd puścił na żywioł tranzyt ukraińskiej żywności przez Polskę

Foto: Bloomberg

Z danych resortu rolnictwa, do których dotarła „Rzeczpospolita”, wynika, że w zeszłym roku do Polski z Ukrainy wjechało o blisko 170 razy więcej pszenicy niż rok wcześniej. W przypadku kukurydzy import wzrósł o blisko 300 razy. To szokujące dane. A i to nie wszystko, bo pierwsze cztery miesiące tego roku przyniosły kolejne silne zwyżki. I to w czasie, kiedy polscy rolnicy już protestowali przeciwko zalaniu naszego rynku zbożem z Ukrainy.

Rosyjska napaść na Ukrainę wywołała potężne turbulencje na światowych rynkach żywności. Jej ceny poszybowały w górę, bijąc historyczne rekordy. Widmo głodu zajrzało w oczy milionom mieszkańców biedniejszych regionów świata, zwłaszcza krajów Afryki. Wznowienie eksportu ukraińskiej żywności i liczne ułatwienia z tym związane przyniosły przeceny części produktów rolnych na giełdach światowych.

Co niezmiernie ważne, zyskał budżet pogrążonej w wojnie Ukrainy. Produkowana tam żywność, tranzytem przez Europę, miała trafiać do krajów uboższych. Problem w tym, że nasz rząd puścił to wszystko na żywioł. Tranzyt w dużej części zatrzymał się więc w naszym kraju, zbijając lokalne ceny i podważając opłacalność rodzimej produkcji. Po protestach rolników rząd obiecał opróżnienie polskich magazynów ze zboża. Od początku było jednak wiadomo, że to nie będzie łatwe z powodu niewystarczających możliwości przeładunkowych polskich portów. A przez półtora roku nie zrobiono nic, żeby je poprawić. Nie było inwestycji w infrastrukturą przeładunkową i magazynową. Efekt jest taki, że tuż przed kolejnymi żniwami zboża na naszym rynku jest rekordowo dużo.

Rząd uciszył rolnicze protesty – jakżeby inaczej – dosypując im pieniędzy. Nie poszły za tym rozwiązania systemowe. Nie było zakrojonego na szeroką skalę poszukiwania nowych rynków zbytu dla naszego zboża. Nie było inwestycji w infrastrukturę przewozową. Jest więc więcej niż pewne, że za chwilę, akurat na wybory, rolnicze protesty znów wybuchną. I to z jeszcze większą siłą. Tym bardziej że rolnicy mają problem ze sprzedażą zeszłorocznych plonów. Firmy skupowe oferują im bardzo niskie ceny, licząc na to, że jesienią zniesiony zostanie zakaz importu zbóż z Ukrainy i będą mogły kupić jeszcze tańsze ziarno.

A przecież zboże to nie wszystko. Ba, to ledwie początek problemów z napływem żywności z Ukrainy. Nasz rynek zalały sprowadzane stamtąd maliny. Ich polscy producenci załamują ręce. Rodzima produkcja przestała się opłacać. A co z innymi owocami, warzywami, mięsem, nabiałem? Ukraina to wielki rolniczy kraj, który sam byłby w stanie wyżywić całą Europę. Jej sektor rolny posiada na dodatek bardzo ważną przewagę w postaci konkurencyjnych cen. Jak przed zderzeniem z tą potęgą ochronić polskich producentów? Jakoś to będzie? Nie, nie będzie. Nie da się dalej nic nie robić. Sypanie pieniędzmi i składanie pustych obietnic to żaden program dla rolnictwa.

Czytaj więcej

Ceny żywności na świecie nadal spadają
Opinie Ekonomiczne
Polscy emeryci wracają do pracy
Opinie Ekonomiczne
Żeby się chciało pracować, tak jak się nie chce
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Jak przekuć polskie innowacje na pieniądze
Opinie Ekonomiczne
Dlaczego warto pomagać innym, czyli czego zabrakło w exposé ministra Sikorskiego
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie Ekonomiczne
Leszek Pacholski: Interesy ludzi nauki nie uwzględniają potrzeb polskiej gospodarki