Andrzej Stec: Niech prezes cieszy się dymisją

Prywatne firmy szykują się na kryzys. Te, w których państwo ma coś do powiedzenia – raczej na wybory.

Publikacja: 17.01.2023 21:00

Andrzej Stec: Niech prezes cieszy się dymisją

Foto: Adobe Stock

Kilka dni temu rozmawiałem ze znajomym szefem dużej spółki informatycznej. „Waszej branży, w czasach cyfrowej rewolucji, to chyba żaden kryzys teraz nie dotknie” – zagaiłem. „Niestety, jesteś w błędzie przyjacielu” – odparł. I opowiedział o klientach, którzy – zmęczeni szalejącą inflacją – wydatki na IT ograniczają tylko do tych niezbędnych. Nawet dla informatyków eldorado może się więc skończyć.

Rynek pracy zmienia się na naszych oczach. Dyktat pracowników powoli odchodzi w przeszłość. I nie chodzi tylko o tych szeregowych, ale również o menedżerów. Potwierdza to publikowany dziś w „Rzeczpospolitej” wskaźnik rotacji prezesów w spółkach giełdowych, które można uznać za grupę reprezentatywną dla całej gospodarki.

Okazuje się, że w ubiegłym roku, w którym polska gospodarka rozwijała się jeszcze w stosunkowo szybkim tempie, wskaźnik rotacji znacząco wzrósł – do 18 proc. W 2021 roku, covidowym, było to 15 proc.

Przy tym, jeśli chodzi o spółki prywatne, jest grupa menedżerów, na których usługi popyt rośnie – to doświadczeni specjaliści „na trudne czasy”. Patrząc na zatrważające wręcz dane płynące ostatnio z polskiej gospodarki, jak zapaść w liczbie rozpoczętych budów, w branży meblarskiej, szkła, czy chociażby grudniowe tąpnięcie popytu na sprzęt AGD, trudno o optymizm. Właściciele firm wiedzą, że w sektor prywatny uderzy spowolnienie, więc szukają prezesów, którzy radzą sobie w takich warunkach.

Odmienne są przyczyny wymiany menedżerów w spółkach z udziałem Skarbu Państwa. Tu stabilność władz i strategie biznesowe, zwłaszcza te długoterminowe, często nie mają większego znaczenia. Znamy przykłady spółek, w których prezesi zmieniali się za rządów PiS nawet pięciokrotnie. Nie inaczej będzie również w tym trudnym dla wszystkich roku, a to za sprawą zbliżających się jesiennych wyborów parlamentarnych.

Już kilka miesięcy temu, na wrześniowym forum gospodarczym w Karpaczu, można było usłyszeć w kuluarach, że w spółkach państwowych bądź z udziałem Skarbu Państwa karuzela kadrowa dopiero przyspieszy. Przewidywano, że nastąpi to w styczniu–lutym, kilka miesięcy przed wyborami. To ponoć najlepszy moment na zmianę członków zarządu, którzy odchodząc, otrzymują sowite odprawy sięgające z reguły równowartości 12-miesięcznych pensji (a te w przypadku prezesów wynoszą, łącznie z premiami, od 50 do nawet 200 tys. zł). Wielu dostaje również rekompensatę za wpisany do umowy długi zakaz konkurencji. A wszystko odbywa się bez nerwówki typowej dla powyborczego okresu, gdy nowa władza robi swoje porządki.

W poniedziałek doszło do zmiany wiceprezesa Grupy Azoty. To może być sygnał, że karuzela zaczyna właśnie przyspieszać.

Czytaj więcej

Stabilna posada nie dla prezesa. Które spółki najczęściej wymieniały szefów?
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację