Krzysztof Adam Kowalczyk: Czy Żabki będą sprzedawać węgiel?

Pomysł upaństwowienia świetnie rozwijającej się sieci małych sklepów jest równie absurdalny jak zlecenie dystrybucji opału samorządom.

Publikacja: 13.10.2022 17:26

Krzysztof Adam Kowalczyk: Czy Żabki będą sprzedawać węgiel?

Foto: Adobe Stock

Każdy, kto ma lat 50+ doskonale pamięta, jak wyglądał państwowy handel w PRL. Puste półki, deficytowe towary sprzedawane spod lady znajomym i sprzedawczynie naklejające na wielkie płachty kupony kartek – na cukier, mięso, wędliny, a nawet wódkę i buty.

W miarę normalnie działało w handlu u schyłku PRL to, co władza pozwoliła zostawić w rękach prywatnych – zieleniaki zaopatrywane przez prywatnych ogrodników zwanych wówczas badylarzami. Powrót do normalności zaczął się, gdy w okolicach roku 1989 zniknęły ideologicznie motywowane ograniczenia i prywatni przedsiębiorcy zajęli się handlem, importem oraz produkcją – od mięsa i wędlin po klej do glazury.

Mając to wszystko w pamięci nie jestem w stanie zrozumieć entuzjazmu, z jakim prezes Jarosław Kaczyński mówi o pomyśle upaństwowienia Żabek, czyli odkupienia liczącej 8 tys. małych sklepów sieci franczyzowej od amerykańskiego funduszu CVC. Na partyjnym mitingu w Puławach prezes chwalił się, że być może ta sieć zostanie odkupiona, bo zakup od tego samego właściciela firmy zasilającej kolej w prąd jest właściwie przesądzony. Prezes ma lat ponad 70, więc musi pamiętać mizerię państwowego handlu. No chyba że zakupy za niego robiła matka.

Czytaj więcej

Obajtek: PKN Orlen nie ma żadnych planów zakupu sieci Żabka

Pomysł przejęcia przez państwo świetnie rozwijającej się sieci musi budzić niepokój. Zwłaszcza wśród tysięcy drobnych kupców, którzy prowadzą swoje sklepy w ramach franczyzy. Ale nie tylko, bo doświadczenia z upaństwowieniem w III RP są fatalne. Mówiąc wprost, Skarb Państwa po latach zwykle okazuje się królem Midasem, tylko na odwrót. Oto przykłady. W 2016 r. państwowe firmy kupiły 32-proc. udział w banku Pekao za 10 mld zł, co wycenia całość na 32 mld zł. Dzisiaj bank jest wart 16 mld zł. W 2015 r. państwowa Enea kupiła świetnie działającą sprywatyzowaną kopalnię węgla kamiennego Bogdanka. Po siedmiu latach przed kopalnią ustawiają się kolejki, bo węgla brakuje, a właściciel ma sprzedać spółkę swojemu głównemu właścicielowi, czyli Skarbowi Państwa. Pytanie za ile, skoro np. państwowy Tauron sprzedaje państwu swoje trzy kopalnie za złotówkę.

Brak zysków z upaństwowienia rządzącym jednak nie przeszkadza, bo liczy się raczej pomnożenie liczby posad, jakie można obsadzić partyjnymi działaczami i ich rodzinami. No i oczywiście można w miarę potrzeb użyć firmy do absurdalnych celów, jak np. zawróconą z prywatyzacyjnej ścieżki Pocztę Polską do nieudanych wyborów kopertowych. Nie zdziwiłbym się więc zbytnio, gdyby po upaństwowieniu (jeśli do niego dojdzie) jakiś geniusz nakazał Żabkom sprzedawać węgiel w workach. Absurd, ale dlaczego nie, skoro można zlecić dystrybucję opału samorządom.

Każdy, kto ma lat 50+ doskonale pamięta, jak wyglądał państwowy handel w PRL. Puste półki, deficytowe towary sprzedawane spod lady znajomym i sprzedawczynie naklejające na wielkie płachty kupony kartek – na cukier, mięso, wędliny, a nawet wódkę i buty.

W miarę normalnie działało w handlu u schyłku PRL to, co władza pozwoliła zostawić w rękach prywatnych – zieleniaki zaopatrywane przez prywatnych ogrodników zwanych wówczas badylarzami. Powrót do normalności zaczął się, gdy w okolicach roku 1989 zniknęły ideologicznie motywowane ograniczenia i prywatni przedsiębiorcy zajęli się handlem, importem oraz produkcją – od mięsa i wędlin po klej do glazury.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację