W wielu sklepach deleguje się je do uzupełniania produktów na półkach czy rozładowywania ciężkich dostaw. Bo też w handlu pracuje coraz mniej osób. Widać to po kolejkach i nieobsadzonych kasach.
Cały sektor zatrudnia 1,3 mln osób przy 300 tys. sklepów, podczas gdy w Wielkiej Brytanii sklepów jest mniej, a pracuje w nich ponad 3 mln osób. Udział kosztów osobowych w obrotach firm handlowych w Polsce jest znacznie niższy niż w ich oddziałach w Niemczech, Francji czy Wielkiej Brytanii, a pensje są średnio czterokrotnie niższe. Sieci handlowe w Polsce często oszczędzają na pracownikach.
Powodem tej sytuacji jest słaba kondycja polskiej branży handlowej. Niech nie zwiodą nikogo te wielkie hale i półki uginające się pod bogactwem towarów. Sklepy najczęściej mają bardzo niskie marże, znacznie niższe niż w Europie Zachodniej, bo też nasze społeczeństwo jest biedniejsze.
Przygotowywany podatek handlowy może sprawę jeszcze pogorszyć. Właściciele sklepów nie mogą za bardzo podnosić cen, więc odbiją go sobie na polskich dostawcach i oczywiście pracownikach.
Ale tu może ich wkrótce spotkać niemiła niespodzianka. Rynek pracy szybko odżywa, bezrobocie spadło, według danych GUS do 9,5 proc., a w rzeczywistości jest jeszcze mniejsze. Przewagę znów zyskują pracownicy. Sklepy już teraz muszą podnosić płace. Nie będą też mogły sobie pozwolić na złe traktowanie pracowników i obciążanie ich ponad miarę. To już całkiem bliska przyszłość. Jednak część sklepów, które skupiały się na walce o utrzymanie marży kosztem pracowników – i był to ich jedyny pomysł na działanie – może tego nie przetrwać.