Czekając na rozpoczęcie egzaminu na maklera, postanowiłam policzyć, ile wśród czekających wraz ze mną jest kobiet. Długo liczyć nie musiałam: odsetek był śladowy. W naszym kraju pokutuje przekonanie, że świat finansów i biznesu nie jest dla pań.
Dużo się mówi o różnorodności czy społecznej odpowiedzialności firm, ale życie weryfikuje hasła z biznesowych prezentacji. Dobrze obrazuje to obecność kobiet na stanowiskach menedżerskich. Wnioski płynące z najnowszych badań są niepokojące: gdy władze zachodnich firm intensywnie się w ostatnich latach feminizowały, nad Wisłą trend był odwrotny.
Dlaczego tak się dzieje? W Polsce to wciąż na kobietę spada większość domowych obowiązków. A państwo tylko wzmacnia to zjawisko programami socjalnymi, których pośrednim skutkiem jest odpływ kobiet z rynku pracy. Przedstawiciele firm skarżą się zaś, że chętnie zatrudniliby na stanowisku menedżerskim kobietę, ale zgłaszają się do nich sami mężczyźni.
Kobiety cechuje zwykle niższa niż u mężczyzn skłonność do ryzykownych zachowań, a także inteligencja emocjonalna, wielozadaniowość. Często brak im za to pewności siebie. Starają się o wyższe stanowisko, dopiero gdy są pewne, że spełniają wszystkie wymagania – wiele odpada już więc w przedbiegach. Szkoda, bo firmy, które stawiają na różnorodność, na ogół osiągają lepsze wyniki.
Powinniśmy uczyć się od siebie nawzajem i uzupełniać kompetencjami. Kobiety nie potrzebują przywilejów. Wystarczą równe – nie tylko w prezentacji – szanse.