Centralnym elementem systemu finansowego krajów gospodarki rynkowej przed 2008 r. pozostawał bank centralny o utrwalonych przez wieki funkcjach kontroli ilości pieniądza, kursu walutowego, realizacji strategii bezpośredniego celu inflacyjnego. Wszystko zmieniło się po wybuchu światowego kryzysu finansowego. Uratowanie globalnej gospodarki przed całkowitym załamaniem wymagało niestandardowych działań i de facto złamania dogmatów głównego nurtu teorii roli banku centralnego w gospodarce rynkowej. Prekursorem tego był amerykański Fed, jego śladem poszły inne banki centralne: japoński, angielski i wreszcie EBC.
Rynek zalano ogromnymi ilościami taniego pieniądza, który w pierwszej fazie miał pomóc ustabilizować sytuację banków zainfekowanych kryzysem, a następnie pobudzić popyt w gospodarce, który w efekcie kryzysu, bardzo dużej niepewności i rosnącego bezrobocia uległ poważnemu ograniczeniu.
Dodruk pustego pieniądza, który przed 2008 r. był domeną ekonomistów spoza głównego nurtu, stał się nagle przewodnim działaniem najpotężniejszych banków centralnych świata. Za wcześnie oceniać długofalowe skutki tej rewolucji, ale pozwoliła ona zmniejszyć negatywne skutki kryzysu i zapobiegła rozpadowi systemu finansowego USA i światowego porządku finansowego. Nie udało się uzyskać trwałego wzrostu gospodarczego, ale obecna sytuacja świata, choć niestabilna, jest lepsza niż zaraz po wybuchu kryzysu.
Zmiany, ale nie radykalne
Czy wobec tego NBP nadal powinien być bankiem centralnym w „starym stylu", czy powinien poddać się trendom wyznaczanym przez największych? W ostatnim ćwierćwieczu NBP prowadził konserwatywną politykę mimo zakusów na jego niezależność (np. postulatów wykorzystania rezerw walutowych). Było to zrozumiałe dla MFW, EBOiR, Banku Światowego i inwestorów. Polska podążała za potężniejszymi gospodarkami wyznaczającymi kierunek, w którym idzie świat.
Jednak obecnie, gdy gospodarka jest bardziej dojrzała i zbliża się do granic możliwości wykorzystania tzw. rozwojowych rezerw prostych, czy NBP powinien pozostać na tradycyjnych pozycjach, w dalszym ciągu dbając o stabilność waluty i inflację, czy raczej powinien rozszerzyć katalog zadań o wspieranie wzrostu gospodarczego? Obecnie problemem świata jest środowisko deflacyjne, a nie trudna do opanowania inflacja.