Są strefy ekonomiczne, w których można wynegocjować korzystne dla siebie warunki podatkowe. Jest dobrze wykształcona i niedroga siła robocza, którą zawsze chwalili zagraniczni przedsiębiorcy. A dzięki unijnym pieniądzom zdecydowanie poprawiła się infrastruktura. Coraz więcej jest dobrych dróg i połączeń kolejowych. Jest wreszcie rynek bogacących się ludzi. Dlaczego więc przynajmniej raz w miesiącu nie możemy odnotowywać kolejnego sukcesu w ściąganiu zagranicznego kapitału? Potencjalni inwestorzy pytani, co dla nich jest najważniejsze, odpowiadają, że stabilne prawo.

Tymczasem ono akurat w Polsce teraz dynamicznie się zmienia. Dla inwestorów ważny jest też przyjazny im, stabilny system podatkowy. Ale są sygnały, że i w tej dziedzinie nastąpią zmiany. Żeby napłynęły pieniądze, potrzebny jest jednak przede wszystkim spójny, pozytywny wizerunek kraju. A z tym, niestety, ostatnio Polska ma poważne problemy. Bardzo ważnym sygnałem dla inwestorów będzie decyzja agencji Moody's zawierająca ocenę wiarygodności kredytowej kraju. Ma być ona ogłoszona w najbliższy piątek. I niekoniecznie będzie pozytywna. No dobrze, można powiedzieć, w takim razie dlaczego światowy biznes tak chętnie wybiera na miejsce, w którym lokuje się pieniądze, znacznie mniejsze od Polski Węgry?

Przez lata państwo to było ostrzej krytykowane, niż obecnie dzieje się to w przypadku Polski. W dodatku Węgry nie antagonizują krytykowanych przez cały świat Rosjan. Dlaczego Mercedes jest gotów zainwestować w Polsce 500 mln euro, a na Węgrzech dokłada kolejne 800 mln do półtora miliarda, który już tam wypracowuje zysk? Dlaczego? Bo ten kraj jest przewidywalny. A więc taki, jaki najbardziej lubią inwestorzy. I to jest największe wyzwanie dla naszej dyplomacji gospodarczej: żeby Polsce warto było zaufać tak jak Węgrom.