Klasyczna polityczna zagrywka? Po trosze tak, choć nie do końca. Na pewno zasługą rządu PiS jest umiejętne poprowadzenie rozmów, w tym zaoferowanie pakietu zachęt – skutecznych, lecz bez rujnowania publicznych finansów. Ten etap można jednak uznać, używając języka telekomów, za ostatnią milę. Najpierw trzeba do niej dojść, w czym kluczowy jest dobry wizerunek kraju. Na obecny wizerunek Polski jako miejsca dobrego do inwestycji – stabilnego, pełnego wykształconych, pracowitych ludzi – pracowaliśmy od 1989 r., pokonując negatywny stereotyp Polnische Wirtschaft. Można więc stwierdzić, że grunt pod inwestycję Mercedesa budowaliśmy od dawna. Zgodnie z popularnym powiedzeniem guru inwestycji Warrena Buffetta, że budowanie reputacji trwa 20 lat. Warto pamiętać o drugiej części powiedzenia: że na zrujnowanie reputacji wystarczy pięć minut. W świecie biznesu są setki przykładów na potwierdzenie tej opinii. Wiele z nich sprowadza się do błędów w komunikacji. Sporo firm wyszło z kryzysów, gdyż zadbały o spójny, przemyślany przekaz. Inne zaś poległy przez niejasne, sprzeczne komunikaty. Dobrze, by pamiętali o tym politycy, którzy nie mogą się zdecydować, czy zagraniczny kapitał jest cenny i potrzebny, czy podejrzany i szkodliwy (wszak przychodzi dla zysku, a nie dla idei). Na razie mamy sprzeczne komunikaty. Można oczywiście uznać, że na spotkaniach w Londynie lansujemy przyjazny przekaz, a w kraju pomstujemy na zachodni kapitał. Tyle tylko, że w dobie Twittera i Facebooka tych przekazów nie da się oddzielić. Chlapnięcie wiceministra o widelcach szybko staje się newsem na skalę Europy. Niezbędna jest więc konsekwencja i spójność – o ile chcemy, by dotarły do nas kolejne „Mercedesy".