Kobieta przestała być tylko przedmiotem traktowanym według niemieckiej zasady „Kinder, Kirche, Kueche" (dzieci, kościół, kuchnia), a stała się istotnym graczem zarówno na scenie politycznej, jak i biznesowej. Weszła także pełną parą na rynek pracy.
Oczywiście początki były trudne, a zawody, do których angażowano kobiety, mało rozwojowe. Praczka, szwaczka, prasowaczka i sprzątaczka. Zawód nauczyciela był już prawie szczytem kariery. II wojna światowa znacznie przewartościowała sposób traktowania kobiet – zabrakło po prostu męskich rąk do pracy. Był jeszcze jeden dość istotny czynnik – socjalizm. To właśnie ta, skądinąd dość słaba, ideologia przyczyniła się do bardzo szybkiej i realnej emancypacji płci pięknej. Kobiety na traktorach, kobiety za kierownicą ciężarówek i autobusów czy też operatorki koparek stały się przeciwwagą dla pań podających kawę szefowi lub piszących na maszynie.
Uczelnie techniczne zaczęły wypuszczać coraz więcej pań „inżynierek", „fizyczek", a zakłady pracy, niesione światłą ideologią „praca dla każdego", dawały im zatrudnienie.
Dostałyście, panie, klucz do drzwi kariery zawodowej. Zaczęłyście projektować i budować maszyny, tworzyć uzbrojenie, wznosić fabryki. Przestałyście być tylko żonami panów „z zawodu dyrektor", ale same zaczęłyście kształtować rzeczywistość. Istotą socjalizmu była równość, także płci. Promowano więc kobiety, które osiągały sukces, oczywiście tylko ten istotny z punktu widzenia jedynej słusznej ideologii.
Mężczyźni zaczęli Was dostrzegać i podziwiać nie tylko za urodę i wdzięk, ale za wasze osiągnięcia. Coraz częściej pojawiali się też mężczyźni jako „mężowie swoich żon". I nagle okazało się, że wcześniejsze twierdzenia mężczyzn o tym, że kobiety są słabe, niewytrzymałe, mało ambitne i przyzwyczajone do wykonywania jedynie nudnych i monotonnych prac, stały się nieprawdziwe. Kobieta pracująca, która żadnej pracy się nie boi, robiąca karierę, stała się symbolem nowej rzeczywistości. Do tego potrafiła wystać w długich kolejkach niezbędne produkty do domu, ugotować, posprzątać, uprać, uprasować, odrobić z dziećmi lekcje i podać mężowi kolację. I to wszystko po ośmiu godzinach pracy. Kobiety udowodniły, że potrafią łączyć w sobie ambicje zawodowe z rolą skutecznej strażniczki domowego ogniska.