Aliszer Usmanow obudził się po ponad miesiącu od opublikowanych przez Aleksieja Nawalnego materiałów o licznych posiadłościach premiera Rosji Dmitrija Miedwiediewa. Znalazła się tam informacja o tym, że miliarder (15,2 mld dol., obecnie nr 5 na liście najbogatszych Rosjan magazynu Forbes), przekazał bezpłatnie do funduszu „Socprojekt” kierowanego przez szkolnego kolegę premiera Rosji, ziemię wraz z rezydencją w podmoskiewskiej dzielnicy bogaczy - Rublowce. Wszystko warte ok. 5 mld rubli (351,3 mln zł).
Socprojekt to jeden z kilku funduszy kierowanych przez ludzi powiązanych z Miedwiediewem. W sumie dostały one od różnych rosyjskich bogaczy „darowizny” - najczęściej ziemie i posiadłości, na ok. 70 mld rubli (4,91 mld zł). Jednym z darczyńców był też Leonid Michelson, współwłaściciel gazowego Novateku i najbogatszy Rosjanin (18,4 mld dol.). Kredyty na bardzo dobrych warunkach dawały też kumplom Miedwiediewa państwowy Gazprombank i przejęty przez Rosneft - paliwowy Basznieft.
Zaraz po publikacji oficjalny przedstawiciel USM Holdings Usmanowa, pytany przez gazetę RBK odrzucił możliwość złożenia pozwu przeciwko Nawalnemu. Ale informacje Nawalnego a także całkowity brak reakcji Kremla, wywołała falę protestów społecznych w Rosji a poparcie społeczne dla premiera spadło z dnia na dzień o 10 proc. (badania centrum Lewada).
Dziś Aliszer Usmanow stwierdził, że Nawalny nie ma „moralnego prawa”, by go oskarżać, bo on - Usmanow prowadzi swoje interesy „przejrzyście i zgodnie z prawem”.
- Nawalny wprowadza ludzi w błąd a jego rewelacje to potwarz. Długo nie zwracałem uwagi na jego kłamliwe oświadczenia, aby nie robić mu dodatkowego piaru, ale ostatnimi rewelacjami przeszedł czerwoną linię, obwiniając mnie o przestępstwo - stwierdził Usmanow dla agencji TASS.