Nie dlatego, że nie lubią grilla. To tacy sami ludzie, różniący się tylko tym, że dodatkowo mają na głowie rachunek ekonomiczny swojej firmy. Długi weekend wysadza go w powietrze. Weźmy na przykład przyszły tydzień: w czwartek święto, w piątek niby normalny dzień pracy, ale co to za robota... Połowa pracowników na urlopach, więc ci, którzy zostaną, nawet jak zechcą coś zrobić, to dowiedzą się, że kogoś istotnego akurat nie ma i trzeba czekać do poniedziałku. W urzędach niczego się nie załatwi, a i u kontrahentów jest tylko ochroniarz i sekretarka. Pracownicy odsiadują więc „dupogodziny", za które pracodawca musi im zapłacić. Bo przecież są w pracy!
Ktoś może powiedzieć: „co z tego, jeden luźniejszy dzień nie zaszkodzi nikomu". Otóż nie. Każdy dzień to 0,4 proc. PKB, czyli około 7 mld zł! Tyle wypracowujemy. Jeśli zrobimy sobie luźny dzień, to poczuje to zarówno małe przedsiębiorstwo, jak i cała gospodarka. Ktoś inny wówczas powie: „no to wyślijcie całą załogę w piątek na urlop i nie róbcie problemu". Sęk w tym, że tak prosto wysłać się nie da. Obowiązujące prawo pracy nie pozwala zmusić pracownika do urlopu, chyba że ma on w tej kwestii zaległości. To dowód na potrzebę opracowania nowego kodeksu pracy, tak by odpowiadał on stylowi życia w XXI wieku.
Nie musimy jednak na nowy kodeks czekać. Jest inny sposób. Otóż już na początku roku, kiedy układa się plan urlopowy, pracodawca może zaproponować swoim pracownikom, aby w „dni pomostowe", czyli takie, które łączą święta i weekendy – wszyscy poszli na urlop.
Tak postępuje należąca do Pracodawców RP wielka firma budowlana zatrudniająca tysiące pracowników. Przez dziewięć lat mieli tylko dwa przypadki, w których pracownik odmówił i chciał przyjść do pracy! Dwóch uparciuchów na dziewięć lat! I nie jest pewne, czy nie zrobili tego komuś na złość.
To świetna metoda. Nikt nie jest zmuszany do urlopu. To jest po prostu optymalne rozwiązanie dla wszystkich. Szefowie nie muszą dokonywać trudnych wyborów, podpisując ze sterty wniosków urlopowych zaledwie kilka. Pracownicy nie muszą się kłócić ze sobą, kto teraz może mieć wolne, a kto nie, bo miał urlop w Boże Narodzenie... Pracodawca, zamiast martwić się bezproduktywnością pracowników, spokojnie odpisuje wszystkim dzień z puli urlopów przewidzianej kodeksem pracy. Wie, że pieniądze nie są marnowane.