Czego panu brakuje w letniej siatce Enter Air?
Przede wszystkim pewności, dokąd będziemy mogli latać. To główny powód, dla którego nie mamy w tej chwili jeszcze potwierdzonych wszystkich kierunków. Jeśli chodzi o popyt, to wyraźnie widać, że ludzie chcą polecieć na wakacje i wreszcie żyć normalnie.
Wszystko wskazuje na to, że na rynku lotów wakacyjnych będzie duży tłok. Bo nie tylko mamy nowe linie, takie jak Corendon czy należący do Ryanaira Buzz, ale i linie tradycyjne – takie jak LOT, KLM, Lufthansa. One również wprowadziły do swoich siatek mocną ofertę wakacyjną. Tak dużej konkurencji chyba dawno nie było?
Popyt na loty turystyczne jest i będzie coraz większy. W tym roku może być on wyjątkowy, ponieważ niewiele osób miało okazję wyjazdu na wakacje w 2020 roku.
Więc mimo tego, że będą chwilowe ruchy podażowe ze strony linii tradycyjnych i odbiorą nam jakieś połączenia na okres letni, to z końcem lata oni znikną, a my zostaniemy. Druga sprawa: wielu przewoźników oferujących takie rejsy wypada z rynku. I to nie dlatego, że już zbankrutowali, ale też dlatego, że są w niestabilnej kondycji finansowej. W takich przypadkach słabnie zaufanie ze strony klientów i biura podróży nie wykupują u nich usług. Więc w dłuższym wymiarze czasu nie obawiam się takiej konkurencji.