Szukając kandydatów na stanowisko asystenckie, można natrafić na osoby myślące w sposób jednoznacznie dwuznaczny: „Mam spore doświadczenie w obsługiwaniu członków zarządu". I w tym momencie człowiek nie wie, czy już zacząć się zwijać ze śmiechu, czy zawyć z rozpaczy nad słabością polskiego systemu edukacji szkolnej. W obu przypadkach łzy same napłyną do oczu.
Inna kandydatka opisała siebie w sposób niezwykle dokładny, określając jako osobę bardzo atrakcyjną, wręcz powabną, o bardzo kobiecych kształtach. Dołączyła do CV wysokiej rozdzielczości zdjęcie, które jednoznacznie potwierdziło jej słowa. Poza fotografią treści było niewiele, stąd próba zwrócenia uwagi na zupełnie inne walory niż te zasadniczo niezbędne na stanowisku asystentki. Choć znam osobiście kilku menedżerów, którzy by ją zatrudnili z marszu i bez czytania CV.
Chcąc podjąć pracę w konkretnej branży, ale nie mając w niej żadnego doświadczenia, należy sięgnąć po ostateczny i jedyny argument, który to potencjalnie umożliwi – zainteresowania daną dziedziną. Pewien kandydat napisał: „Prowadzę bujne życie towarzyskie, lubię wypić coś mocniejszego. Chętnie sięgam po piwo czy wino. Kiedy idę na większą imprezę, nie gardzę wódką". To fragment CV osoby, która chciała się dostać do firmy zajmującej się handlem alkoholem (łatwo się było domyślić). Myślę, że na konsumenta produktów tej firmy to nadaje się idealnie, ale wątpię, aby to wyznanie zachęciło do zatrudnienia takiego handlowca. No może, gdyby się starał o stanowisko „degustatora", to co innego. Osoby piszące, że lubią samochody i dlatego chcą pracować w motoryzacji, przy tym panu są totalnie nudne.
Inny kandydat chciał wskazać na swój upór czy też konsekwencję w działaniu i pochwalił się osiągnięciem 70. „levelu" w jakiejś grze. Z pewnością jest to powód do dumy, ale nie dla aplikujących na stanowisko analityka.
Zawsze rozbawiają mnie osoby chwalące się posiadaniem karty rowerowej. Doskonale rozumiem zainteresowanie jazdą na rowerze, ale zasadniczo samo posiadanie dokumentu, który do tego uprawnia, nikogo nie interesuje. Serio. Równie dziwnie wygląda podawanie nazwy liceum ogólnokształcącego w przypadku posiadania wyższego wykształcenia. Trafił mi się nawet jeden kandydat, który przed imieniem i nazwiskiem napisał „PhD", a chwalił się zdaniem matury!