Sprzeczność między tą diagnozą a statystykami jest pozorna, tak jak pozorny jest panujący w Polsce duch przedsiębiorczości. Przedsiębiorca w powszechnym rozumieniu to ktoś, kto w imię przyszłych zysków podejmuje ryzyko, bierze na siebie większą niż inni odpowiedzialność. O większości Polaków pracujących na własny rachunek tego powiedzieć nie można. Większość z nich nie rozwija wcale biznesu, o czym świadczyć może choćby to, że niewielu zatrudnia pracowników. Z danych OECD wynika, że samozatrudnieni tworzący dodatkowe miejsca pracy stanowią u nas niespełna 5 proc. ogółu pracujących mężczyzn i 2,5 proc. ogółu pracujących kobiet. W UE słabiej wypadają pod tym względem tylko Wielka Brytania, Czechy i Słowacja. Ale w żadnym z tych krajów nie ma tak dużej jak w Polsce przepaści między odsetkiem samozatrudnionych a odsetkiem samozatrudnionych będących pracodawcami.
Kim więc jest tych blisko 3 mln polskich „przedsiębiorców"? Co najmniej jedną czwartą stanowią rolnicy, których zresztą systematycznie ubywa. Około jednej piątej to osoby, które są samozatrudnione, bo zapewnia to wyższe dochody netto niż praca na etacie. Na ogół to efekt świadomego wyboru (z badań GUS wynika, że tylko 3 proc. pracujących na własny rachunek zostało do tego zmuszonych przez byłych pracodawców, którzy chcieli oszczędzić na składkach na ubezpieczenia społeczne). Kolejnych blisko 20 proc. samozatrudnionych to osoby, które nie mogły znaleźć pracy etatowej albo jej nie szukały, bo w ich branży praca na własny rachunek jest normą. Dlaczego? Często właśnie z wymienionych wcześniej powodów, które tłumią w Polsce prawdziwą przedsiębiorczość.