Uczelnie powinny być jak korporacje

Dwa polskie uniwersytety (Uniwersytet Jagielloński i Uniwersytet Warszawski), zajmujące miejsca w czwartej setce tegorocznego rankingu szanghajskiego, spotkał taki sam los, jak największe polskie banki i korporacje, które w rankingach międzynarodowych znajdują się na szarym końcu albo w ogóle się w nich nie pojawiają.

Publikacja: 09.01.2010 02:25

W obu przypadkach daje się we znaki brak efektów korzyści skali. Uczelnie są rozdrobnione, a duże przedsiębiorstwa nie zdążyły urosnąć w ciągu ostatnich dwóch dekad.

W większości przypadków największe korporacje światowe nie dlatego są największe, że tak urosły, tylko dlatego, że przejmowały inne przedsiębiorstwa. Podobnie jest ze światowymi uczelniami, które nie dość, że obejmują wiele wydziałów, to jeszcze tworzą nowe. W Polsce różne ambicje doprowadzają do tego, że uniwersytety stały się uczelniami kadłubowymi, skupiającymi stosunkowo niewiele nauk, zaniedbując na przykład nauki techniczne, które są wykładane w czołowych światowych uniwersytetach.

Przodujące uniwersytety światowe nauczające dziesiątki lub setki tysięcy studentów skupiają rozmaitość nauk, dzięki czemu pojawią się oczywiste efekty synergii i efekty korzyści skali, przy możliwości korzystania z wiedzy wybitnych uczonych w każdej dziedzinie nauki i rozwoju nauk interdyscyplinarnych.

Aktualny model polskiego szkolnictwa nie dość, że nie stwarza przeszkód do rozdrabniania uczelni, a jeszcze je do tego zachęca. Ustawa z 2005 roku wykreowała uniwersytety „przymiotnikowe”, czyli ekonomiczne, przyrodnicze, medyczne bądź muzyczne. W efekcie mnożą się kadłubowe uniwersytety, które powstały dzięki utworzeniu kilku wydziałów, niekiedy przez ich pączkowanie. Zamiast tworzenia silnych wielowydziałowych uniwersytetów, mamy mnogość uniwersytetów przymiotnikowych. Połączone w jeden organizm uniwersytety nieprzymiotnikowe i przymiotnikowe stanowiłyby znacznie większy potencjał naukowy niż wiele rozproszonych szkół.

Koncepcje struktury naukowej polskich uczelni idą wbrew trendom światowym. Dalsze rozdrabnianie szkół wyższych będzie barierą w uzyskaniu międzynarodowej renomy. Ranking szanghajski z pewnością nie może stanowić ostatecznej wyroczni, pokazuje on jednak nie najlepsze efekty dotychczasowych koncepcji działania i struktur polskich uczelni. Przez analogię, polskie korporacje nie zostaną dostrzeżone w świecie, o ile nie zaczną rosnąć w drodze przejęć i zakupów innych firm.

[i]Bohdan Wyżnikiewicz, wiceprezes Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową[/i]

W obu przypadkach daje się we znaki brak efektów korzyści skali. Uczelnie są rozdrobnione, a duże przedsiębiorstwa nie zdążyły urosnąć w ciągu ostatnich dwóch dekad.

W większości przypadków największe korporacje światowe nie dlatego są największe, że tak urosły, tylko dlatego, że przejmowały inne przedsiębiorstwa. Podobnie jest ze światowymi uczelniami, które nie dość, że obejmują wiele wydziałów, to jeszcze tworzą nowe. W Polsce różne ambicje doprowadzają do tego, że uniwersytety stały się uczelniami kadłubowymi, skupiającymi stosunkowo niewiele nauk, zaniedbując na przykład nauki techniczne, które są wykładane w czołowych światowych uniwersytetach.

Opinie Ekonomiczne
Marta Postuła: Czy warto deregulować?
Opinie Ekonomiczne
Robert Gwiazdowski: Wybory prezydenckie w KGHM
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Qui pro quo, czyli awantura o składkę
Opinie Ekonomiczne
RPP tnie stopy. Adam Glapiński ruszył z pomocą Karolowi Nawrockiemu
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Nie należało ciąć stóp przed wyborami
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku