Pierwsze oburzyły się oczywiście same sieci, ale wspierało je wiele innych głosów. Później wydawało się, że pomysł – porównywany przez niektórych kontestatorów do niesławnej Inspekcji Robotniczo-Chłopskiej – obumarł. Ale nie, okazuje się, że koncepcją „międzyresortowego zespołu ds. zwiększenia przejrzystości rynku, poprawy funkcjonowania łańcucha żywnościowego oraz wyeliminowania nieuczciwych praktyk handlowych” wkrótce zajmie się rząd. Zapowiada to resort rolnictwa. [wyimek] [b][link=http://blog.rp.pl/romanski/2010/01/16/minister-poprawia-handlowy-lancuch/]Skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

Według nowych założeń głównym zadaniem zespołu nie będzie jednak podążanie szlakiem inspektorów IRCh-y tropiących spekulantów, ale monitorowanie rynku, ocena istniejącego prawa oraz przyglądanie się praktykom handlowym, które mają wpływ na przejrzystość ustalania cen. Pytanie tylko, czy tak naprawdę warto wydawać publiczne pieniądze na optymalizację funkcjonowania łańcucha żywnościowego, czyli drogi towarów od producenta do konsumenta, skoro ręczne sterowanie w jakiejkolwiek dziedzinie nikomu nie przyniosło nic dobrego.

Rynek jest, jaki jest. Ale ma mechanizmy, które powinny pozwalać uczestnikom owego łańcucha zadbać o swoje interesy. Jest Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, są sądy gospodarcze, są organizacje przedsiębiorców, które powinny bronić swoich członków i – jeśli chcą – nawet kierować do Sejmu stosowne projekty ustaw.

Czy wolnym rynkiem naprawdę musi się zajmować rząd, a o porządek w łańcuchu dbać międzyresortowy zespół? Wydaje się, że innej roboty jest co niemiara.