Światowy kryzys gospodarczy od początku charakteryzuje się szybkimi zmianami oblicza, dynamicznymi wydarzeniami i gwałtownymi przesunięciami punktów ciężkości. Co ciekawe, nowe zdarzenia zwykle zaskakują opinię publiczną, gdyż ukrywa się je do ostatniej chwili.
Rozwój sytuacji w gospodarce światowej przypomina efekt domina, z tą różnicą, że nie wiadomo, co czy kto będzie kolejnym klockiem, któremu przyjdzie upaść.
Najnowszym takim klockiem jest Grecja, a także kilka innych państw UE. Wcześniej nastąpił krach na rynku nieruchomości w USA, wielu bankom inwestycyjnym zaczęło grozić bankructwo, Lehman Brothers upadł, wielu instytucjom finansowym pomogły rządy. Dalsze ofiary kryzysu to rynki kapitałowe. Mamy też system bankowy, w którym zanikło wzajemne zaufanie do kogokolwiek, i głęboką recesję, która mocno dotknęła mieszkańców wielu krajów.
Przypadek Grecji jest znamienny. Zadziwia mnie nie tyle koloryzowanie danych statystycznych, ile wiara w to, że prawda nie wyjdzie na jaw. Przekręcone dane mogą dać tylko krótkotrwały efekt, jakim może być uśpienie czujności Komisji Europejskiej, gdyż taki był cel tej nagannej praktyki. Brnięcie w przekręcanie statystyk tylko pogarsza sprawę, gdyż zamiast stosowania jakichkolwiek działań naprawczych mamy samouspokojenie i bierność. Ujawnienie prawdy jest nieuchronne i prowadzi nie tylko do kompromitacji manipulantów statystyką, ale też uderza w prestiż całej UE.
Kończąca się dekada pokazała, że wysoki wzrost gospodarczy z jednej strony jest w stanie zasłonić wszelkie słabości na poziomie mikro- i makroekonomicznym, a z drugiej ułatwia ryzykowne działania bez stosownych zabezpieczeń finansowych, które prowadzą do powstawania ogromnych szkód w przypadku pojawienia się kryzysu.