Pierwsza od lat niewielka interwencja NBP na rynku walutowym podjęta w celu osłabienia złotego znalazła się w cieniu wielkiej tragedii, jaką była katastrofa prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem. Stąd była relatywnie mało komentowana. To zrozumiałe. Ale szkoda, bo jest tu się nad czym zastanowić.
Polska jest aktualnie jedynym krajem zaliczanym do segmentu rynków wschodzących, co do którego z całą pewnością powiedzieć można jedno: nie będzie tu w dającej się przewidzieć przyszłości obniżek stóp procentowych. Przeciwnie – dominują oczekiwania na podwyżki, choć zostały one znacząco wychłodzone (nie przekraczają obecnie 25 pkt bazowych). A przecież faza luzowania polityki pieniężnej, uzasadniona kiepskimi perspektywami rysującymi się przed sferą realną, trwa w najlepsze, między innymi w takich krajach z naszego „koszyka”, jak: RPA (50 pkt bazowych, co obniżyło notowania randa o ok. 1 proc. wobec koszyka walut); Rosji (475 pkt od kwietnia 2009 r.); Kazachstan, Ukraina (gdzie zapowiadane są restrykcje nałożone na przepływy krótkoterminowego kapitału), Węgry (25 pkt i zapowiedzi dalszych obniżek) czy Rumunia (50 pkt).
Czeski bank centralny utrzymał co prawda stopy na niezmienionym poziomie, ale dwóch członków rady głosowało ostatnio za ich obniżką. Nawet bank centralny Brazylii większością 5:3 utrzymał stopy na niezmienionym poziomie, choć inflacja znajduje się tam powyżej celu.
Jaki stąd wniosek? Rubel, leja czy forint pożyczane na krótko służą do finansowania – między innymi – zakupu złotego.
Nasz złoty z powtarzającymi się dość regularnie zapowiedziami centralnych bankierów o rychłej potrzebie podwyżek stóp, stał się więc jedną z niewielu walut w regionie, gdzie ryzyko szybkiego i znaczącego umocnienia nie jest czynnikiem istotnie wpływającym na zmianę werbalnych deklaracji banku centralnego o zmianie nastawienia w polityce pieniężnej. Wpływa to z pewnością na intensyfikację napływu krótkoterminowego kapitału, poszukującego arbitrażu. Ponadto rynek złotego jest duży i płynny, a napływ kapitału generowany jest dodatkowo przez intensywną prywatyzację i absorbcję funduszy unijnych.