W ubiegłym tygodniu dotarły do mnie dwie pary informacji o miernikach ekonomicznych dotyczących Polski. Co ciekawe, były to informacje sprzeczne. Nie chodzi tutaj o odmienne interpretacje dokonywane przez media. Bo to, że jedna gazeta przedstawia coś jako wielki sukces, a inna jako kolosalną klęskę, stało się normą i w ogóle mnie nie dziwi. Tym razem jednak różne były wyniki badań. I to w każdym możliwym wymiarze: wielkości absolutnej, dynamiki, a nawet miar kardynalnych (kto lepszy, kto gorszy).
Najpierw przeczytałem w „Rzeczpospolitej", że Polska mocno przesunęła się w górę w rankingu wolności gospodarczej. Była to prezentacja corocznego rankingu The Haritage Fundation i „The Wall Street Journal". Wynikało z niego, że nasz kraj z wynikiem 66 pkt, o 1,8 pkt wyższym niż przed rokiem, awansował o siedem miejsc i jest już na 57. pozycji wśród 177 krajów świata. Dosłownie chwilę później usłyszałem w radio, że swoboda gospodarcza w Polsce znacznie się pogorszyła. Pomyślałem, że się przesłyszałem. Dlatego rozpocząłem poszukiwania i po chwili dotarłem najpierw do komunikatu PAP, a potem do Raportu Wolności Gospodarczej Instytutu Fraser. A tam znalazłem informację, że Polska z indeksem wolności gospodarczej w wysokości 6,88 (maksimum to 10) spadła z 42. na 48. miejsce w świecie.
W trakcie poszukiwań dowiedziałem się także z biznes onet.pl, że Polska jest (niemal) rajem podatkowym. Podstawa takiego wniosku była bardzo mocna; były nią wyliczenia Eurostatu. Pokazywały one, że podatki od dochodu i majątku, które w Unii Europejskiej wynoszą średnio 12,6 proc. PKB, w Polsce są na poziomie tylko 7 proc. Plasuje nas to na czwartym miejscu w Europie. Również nasze składki na ubezpieczenia społeczne (11,5 proc. PKB) są niższe od średniej unijnej (12,9 proc.). Jeszcze korzystniej pod tym względem wypadają składki odprowadzane przez pracodawców; średnia unijna to 7,4 proc. PKB, a polscy pracodawcy płacili tylko 4,7 proc. PKB, co ponownie zapewniło nam czwarte miejsce w UE.
Nic tak nie cieszy jak niskie podatki. Mój świetny humor szybko się jednak popsuł po przeczytaniu na portalu ekonomia24. pl, że „w Polsce mamy podatki jak w Szwecji". Tym razem źródłem były wyliczenia firmy doradczej KPMG. Zestawiła ona podatki, jakie w 114 krajach odprowadzać muszą osoby o dochodach 100 tys. dolarów rocznie (ok. 314 tys. zł). W tym rankingu Polska z 35-proc. efektywną stopą opodatkowania znalazła się na 25. pozycji, tylko pięć miejsc za Szwecją (stopa opodatkowania 40 proc.).
W tym momencie żona, która wiernie kibicowała mojej działalności śledczej, zapytała: jak to właściwie jest, czy Polska jest rajem podatkowym, w którym przedsiębiorcy cieszą się wielką swobodą działania, czy też krajem, który nie dość, że skowyczy pod podatkowym knutem, to jeszcze nic w nim robić nie wolno.