Reklama

Waleczna prezes

Prezes UKE zagroziła wczoraj dymisją. Jej bezpardonowa walka z wielkimi telekomami nie wszystkim się podoba. Ale na pewno wdzięczni są jej klienci firm telekomunikacyjnych

Publikacja: 14.02.2008 01:48

Waleczna prezes

Foto: Rzeczpospolita

Gotowość do dymisji ogłosiła niemal dwa lata po tym, jak rozpoczęła krucjatę przeciw telekomunikacyjnemu monopolowi. Zaczęła wtedy szefować Urzędowi Komunikacji Elektronicznej. Dziś już nie tylko jej znajomi wiedzą, że umie postawić na swoim.

Po kilku miesiącach działalności zapracowała na opinię, że zrobiła więcej niż poprzedni prezesi przez sześć lat. Pod jej kierownictwem spadły ceny połączeń. Szacuje się że klienci indywidualni płacą o 30 proc. mniej. Oczywiście takie zmiany nie były bezbolesne dla firm telekomunikacyjnych.

Nie wahała się też wymierzać milionowych kar niesubordynowanym operatorom. Nic dziwnego, że w kręgach pracowników największych polskich telekomów Anna Streżyńska nie ma wielu przyjaciół.

– Zauważamy brak obiektywizmu urzędu. Kary dostają jedni operatorzy, a o innych się zapomina – mówi dyrektor strategii w TP SA Grażyna Pitorowska-Oliwa. Inne firmy telekomunikacyjne, operatorzy alternatywni z reguły głośno chwalą działania UKE, choć po cichu skarżą się na tempo zmian. – Regulator rynku nie jest powołany, by prosić i namawiać przedsiębiorcę, by przestrzegał przepisów – twierdzi Streżyńska. – I nie po to, by latami toczyć dyskusje filozoficzne, ale gdy zajdzie potrzeba, walnąć pięścią w stół. Za pracę dla dobra ogółu i jako wzorowy urzędnik dostała nagrodę im. Andrzeja Bączkowskiego.

Prawem telekomunikacyjnym i ochroną konkurencji Streżyńska zajmowała się przez niemal całe zawodowe życie. Po skończeniu prawo na Uniwersytecie Warszawskim trafiła do Urzędu Antymonopolowego. Później do Ministerstwa Łączności, w którym zapamiętano ją dzięki spektakularnemu odejściu z komisji przygotowującej warunki przetargu na telefonię tzw. trzeciej generacji UMTS.

Reklama
Reklama

Koledzy z resortu wspominają, że nie zgadzała się na rozmywanie warunków przetargu, w którego regulaminie z dnia na dzień przybywało urzędniczej uznaniowości. Wojnę z wielkimi operatorami dalej toczyła w Centrum Studiów Regulacyjnych. Szefowa UKE nigdy nie ukrywała, że przyszłość polskiej telekomunikacji widzi w szybkim rozwoju małych firm, kupujących hurtem rozmowy i dostęp do sieci od wielkich telekomów w rodzaju TP, a następnie odsprzedających je z zyskiem klientom indywidualnym.

Taka krucjata przeciw telekomunikacyjnemu monopolowi wymaga nie tylko mocnych nerwów i wytrwałości, ale też dużego poświęcenia. To zaś oznacza, że rodzina widuję ją głównie w weekendy. Jej dwie córki na wieść o ministerialnej nominacji nie były zachwycone. Mąż, psycholog, też wolał, aby żona więcej czasu spędzała w domu.

Szefowa UKE jak dotąd wolała dbać o polski rynek teleoperatorów. A jak teraz będzie, wkrótce się okaże.

Gotowość do dymisji ogłosiła niemal dwa lata po tym, jak rozpoczęła krucjatę przeciw telekomunikacyjnemu monopolowi. Zaczęła wtedy szefować Urzędowi Komunikacji Elektronicznej. Dziś już nie tylko jej znajomi wiedzą, że umie postawić na swoim.

Po kilku miesiącach działalności zapracowała na opinię, że zrobiła więcej niż poprzedni prezesi przez sześć lat. Pod jej kierownictwem spadły ceny połączeń. Szacuje się że klienci indywidualni płacą o 30 proc. mniej. Oczywiście takie zmiany nie były bezbolesne dla firm telekomunikacyjnych.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Reklama
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Polska bezbronna przed dronami. To kolejne ostrzeżenie
Opinie Ekonomiczne
Cezary Stypułkowski: 20 miliardów na stole. Co oznacza reorganizacja PZU i Pekao
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Wniosek z rozmów o pokoju jest oczywisty: musimy się zbroić
Opinie Ekonomiczne
Grzegorz Malinowski: Ile Polski w Polsce?
Opinie Ekonomiczne
Prof. Marian Gorynia: Gdzie efektywność w rozwoju kraju?
Reklama
Reklama