W BP miał przydomek Żółw – to określenie używane wobec osób, które z pewnością zrobią karierę w firmie. I rzeczywiście – Hayward jak żółw podążał wszędzie za poprzednim prezesem – Johnem Browne’em. Kiedy w maju ubiegłego roku został mianowany prezesem BP, jego zadaniem miało być odbudowanie potęgi koncernu po skandalu obyczajowym i kłopotach z wydobyciem w Stanach Zjednoczonych. Dwa dni temu do starych kłopotów doszły nowe – tym razem w Rosji.

Latem ubiegłego roku przypisywano Haywardowi niebywałe zdolności negocjacyjne, bo zdołał przekonać Rosjan, że TNK-BP jest dobrym partnerem dla Gazpromu. Teraz się okazało, że jest naiwny i zbyt ufny. Powszechnie uważany jest jednak za człowieka sympatycznego i twardo stąpającego po ziemi. Akcjonariusze entuzjastycznie przyjęli jego kandydaturę jako następcy Johna Browne’a. Jego wiedzę wykorzystują także dwa koncerny stalowe – Corsu i Tata Steel.

Jako 22-latek skończył Uniwersytet Edynburski – z wykształcenia jest geologiem. Ma bogate doświadczenie międzynarodowe, dla BP pracował w Kolumbii, Wenezueli, Chinach i Francji. Przez kilka lat pilnował finansów koncernu, ale najlepiej się czuł, dbając o regionalne oddziały koncernu.Znany jest z odważnych wypowiedzi. Mimo że Browne uważał go za przyjaciela, nie przeszkadzało to Haywardowi publicznie go krytykować. Kiedy doszło do wypadku w rafinerii Texas City, oskarżył zarząd, którego sam był członkiem, że nie potrafi słuchać ludzi i wyciągać wniosków z tego, co mówią pracownicy. – Potraficie tylko wydawać polecenia, a skutki bywają opłakane. Góra nie wie, co się dzieje na dole – mówił. Dlatego pracownicy, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, oczekiwali zmiany systemu zarządzania. Na razie jednak zmieniło się niewiele. Hayward znany jest z tego, że nie podejmuje decyzji szybko.

Z pewnością jednym z jego priorytetów pozostanie utrzymanie działalności na rzecz ochrony środowiska, zwłaszcza zmniejszania emisji tlenku węgla, za co BP jest szczególnie szanowany. Miesiąc temu powiedział, że „ochrona środowiska wpisana jest do DNA BP”. – Hayward robi doskonałe wrażenie. Jest raczej technokratą niż guru od zarządzania. To facet, który wie, co mówi, i dotrzymuje słowa – tak ocenia prezesa BP Fadel Gheit, analityk z Appenheimer & Company.

Hayward nie jest – jak Browne – pracoholikiem i nie ukrywa, że największą przyjemnością jest dla niego spędzanie czasu z żoną i dwójką dzieci. Nie przesiaduje w firmie w weekendy. Ostatecznie jest się w stanie zmusić, aby przejrzeć pocztę w niedzielę wieczorem. – Wykorzystuję cały należny mi urlop – przyznał prasie. Ma sympatyczny sposób bycia, jest bezpośredni w rozmowach. Kibicuje drużynie futbolowej West Ham. Sam uprawia jednak żeglarstwo.