Cel akcji, którym była minimalizacja kosztów wytworzonej energii, został osiągnięty w sposób bardzo spektakularny. Od strony technicznej, wyliczenie poziomu odcięcia – czyli maksymalnej ceny, którą musieli zaproponować oferenci, aby uzyskać wsparcie –było prostą operacją (wykonaną na pewno rzetelnie, bo liczenie trwało ponad dwa tygodnie...). Można powiedzieć: mały krok dla człowieka, który to ćwiczenie wykonał, a wielki dla przyszłości rynku energii w Polsce.
Z szacunków Deloitte wynika, że zgłoszone do aukcji projekty miały łączną moc około 2000 megawatów, co odpowiada nieco mniej niż jednej trzeciej mocy działających w Polsce elektrowni wiatrowych. I chociaż w kontekście europejskim nie jest to wiele (moc niemieckich zainstalowanych mocy wiatrowych to ponad 50 tysięcy MW), to nadal ich wartość projektowa przekracza 10 miliardów złotych.Mogłyby całkowicie pokryć zapotrzebowanie na energię miasta wielkości Poznania. Ale aukcja z 5 listopada ma znaczenie wykraczające poza te, jakkolwiek ważne, liczby.
Po pierwsze, pokazała ona, jak siły rynkowe ujarzmione nawet mocno niedoskonałą regulacją mogą przynieść prawdziwie spektakularne wyniki. Sektor OZE jest w zetatyzowanej polskiej energetyce prywatną wyspą ze zdywersyfikowaną bazą inwestorów –są między nimi i międzynarodowe korporacje, i mniej lub bardziej doświadczeni deweloperzy OZE, wielkie międzynarodowe firmy energetyczne, część krajowych grup energetycznych i długoterminowi inwestorzy infrastrukturalni. Tych kilkudziesięciu właścicieli projektów przyniosło ze sobą swoje doświadczenie projektowe, techniczne, kapitał idostęp do finansowania.
Po drugie, ceny odcięcia –– były spektakularne. Jak wynika z komunikatu URE, w aukcji zostały zaakceptowane oferty (składane na zasadzie pay as you bid, czyli jeśli się załapiesz, to dostajesz cenę ze swojej oferty, a nie cenę odcięcia) w przedziale (zaokrąglając) od158 do 217 złotych za MWh. Średnia ważona cena za MWh wyniosła 196 złotych, czyli ponad 25% poniżej ceny, po której energia z dostawą na przyszły rok jest sprzedawana na rynku giełdowym! Konfrontując wyniki aukcji z autorskim modelem polskiego rynku wiatrowego stworzonego przez Deloitte, można stwierdzić, że konkurencyjna presja aukcji pozwoliła wygrać najbardziej wydajnym projektom, o łącznej mocy około 1000 MW i sprawnościach (capacity factor) przekraczających o ponad połowę średnią istniejących aktywów wiatrowych.
Ceny te były znacznie niższe niż w aukcjach mocy wiatrowych przeprowadzanych w ostatnim roku w Niemczech (61.2 EUR/MWh w ostatniej, sierpniowej aukcji). Jest to wynik niezwykły, biorąc pod uwagę różnice w koszcie liczonym w euro i w złotych, które ze względu na długie okresy finansowania mają duży wpływ na całkowity koszt projektów. Polscy konsumenci i podatnicy energii zrobili na tej aukcji naprawdę dobry interes.