Mały krok dla człowieka, wielki krok do transformacji energetycznej w Polsce

W poniedziałek 5 listopada właściciele ponad 50 projektów elektrowni wiatrowych złożyli oferty w aukcji prowadzonej przez Urząd Regulacji Energetyki. Wygraną była możliwość sprzedaży przez piętnaście lat, po zaoferowanej cenie, energii elektrycznej wytworzonej przez siłę wiatru.

Publikacja: 23.11.2018 13:33

Michał Lubieniecki, partner w dziale doradztwa finansowego, Deloitte

Michał Lubieniecki, partner w dziale doradztwa finansowego, Deloitte

Foto: materiały prasowe

Cel akcji, którym była minimalizacja kosztów wytworzonej energii, został osiągnięty w sposób bardzo spektakularny. Od strony technicznej, wyliczenie poziomu odcięcia – czyli maksymalnej ceny, którą musieli zaproponować oferenci, aby uzyskać wsparcie –było prostą operacją (wykonaną na pewno rzetelnie, bo liczenie trwało ponad dwa tygodnie...). Można powiedzieć: mały krok dla człowieka, który to ćwiczenie wykonał, a wielki dla przyszłości rynku energii w Polsce.

Z szacunków Deloitte wynika, że zgłoszone do aukcji projekty miały łączną moc około 2000 megawatów, co odpowiada nieco mniej niż jednej trzeciej mocy działających w Polsce elektrowni wiatrowych. I chociaż w kontekście europejskim nie jest to wiele (moc niemieckich zainstalowanych mocy wiatrowych to ponad 50 tysięcy MW), to nadal ich wartość projektowa przekracza 10 miliardów złotych.Mogłyby całkowicie pokryć zapotrzebowanie na energię miasta wielkości Poznania. Ale aukcja z 5 listopada ma znaczenie wykraczające poza te, jakkolwiek ważne, liczby.

Po pierwsze, pokazała ona, jak siły rynkowe ujarzmione nawet mocno niedoskonałą regulacją mogą przynieść prawdziwie spektakularne wyniki. Sektor OZE jest w zetatyzowanej polskiej energetyce prywatną wyspą ze zdywersyfikowaną bazą inwestorów –są między nimi i międzynarodowe korporacje, i mniej lub bardziej doświadczeni deweloperzy OZE, wielkie międzynarodowe firmy energetyczne, część krajowych grup energetycznych i długoterminowi inwestorzy infrastrukturalni. Tych kilkudziesięciu właścicieli projektów przyniosło ze sobą swoje doświadczenie projektowe, techniczne, kapitał idostęp do finansowania.

Po drugie, ceny odcięcia –– były spektakularne. Jak wynika z komunikatu URE, w aukcji zostały zaakceptowane oferty (składane na zasadzie pay as you bid, czyli jeśli się załapiesz, to dostajesz cenę ze swojej oferty, a nie cenę odcięcia) w przedziale (zaokrąglając) od158 do 217 złotych za MWh. Średnia ważona cena za MWh wyniosła 196 złotych, czyli ponad 25% poniżej ceny, po której energia z dostawą na przyszły rok jest sprzedawana na rynku giełdowym! Konfrontując wyniki aukcji z autorskim modelem polskiego rynku wiatrowego stworzonego przez Deloitte, można stwierdzić, że konkurencyjna presja aukcji pozwoliła wygrać najbardziej wydajnym projektom, o łącznej mocy około 1000 MW i sprawnościach (capacity factor) przekraczających o ponad połowę średnią istniejących aktywów wiatrowych.

Ceny te były znacznie niższe niż w aukcjach mocy wiatrowych przeprowadzanych w ostatnim roku w Niemczech (61.2 EUR/MWh w ostatniej, sierpniowej aukcji). Jest to wynik niezwykły, biorąc pod uwagę różnice w koszcie liczonym w euro i w złotych, które ze względu na długie okresy finansowania mają duży wpływ na całkowity koszt projektów. Polscy konsumenci i podatnicy energii zrobili na tej aukcji naprawdę dobry interes.

Po trzecie, co najważniejsze, w tej aukcji OZE osiągnęły swojego Świętego Graala, czyli grid parity – zdolność do wytwarzania energii po koszcie konkurencyjnym do cen rynkowych. W momencie pisania tego artykułu, ceny energii w podstawie handlowanej na TGE z dostawą na lata 2019/20/21 wynoszą, odpowiednio 288/268 /260 zł. Dwa miesiące temu ceny poszybowały mocno powyżej 300 zł/MWh, do poziomów najwyższych w Europie. Jak to się stało i dlaczego doświadczeni inwestorzy gotowi są oferować długoterminowe ceny energii tak mocno poniżej rynku?

W ciągu ostatnich 12 miesięcy mieliśmy do czynienia z przecięciem dwóch krzywych: cen energii na polskim rynku oraz całkowitego kosztu wytworzenia energii z OZE (Levelized Cost of Electricity, LCOE). Na to pierwsze wpływ mają przede wszystkim ceny węgla i kosztów emisji CO2, a na drugie koszty technologii i wydajność projektów wiatrowych. Koszty technologii wiatrowych systematycznie spadają, a ich wydajność, czyli wspomniany capacity factor, rośnie. Wzrost cen z kolei spowodował, że koszt emisji w 1 MWh wyprodukowanej przez przeciętną elektrownię węglową sięga 80 zł. Nie wspominamy tu o skali wzrostu cen CO2, ich wahliwości i przyczyn tejże; przypominamy tylko, że system EUE jest podstawowym narzędziem wdrażania polityki klimatycznej przez Unię Europejską, która od wielu już lat jest jasna.

Długoterminowa pewność odbioru energii po określonym koszcie ma fundamentalny wpływ na finansowanie projektów:banki nie zajmują się prognozowaniem cen energii. Taka gwarancja,uzyskana w aukcji czy od odbiorcy prywatnego, pozwala na sfinansowanie projektów w znacznej mierze długoterminowym długiem. Jest to kluczowe dla średniego kosztu zainwestowanego kapitału i zwrotu inwestorów.

Można też zastanawiać się, jaki wpływ na składane oferty miał długi okres oczekiwania na wejście w życie nowego systemu wsparcia. Z konfrontacji wyników aukcji z naszym modelem wynika, że zdecydowana większość oferujących postępowała racjonalnie, składając oferty zgodne ze swoim LCOE, bez ambicji na nadzwyczajne zwroty, ale i bez desperacji.

Tak udana, duża aukcja z ceną mocno poniżej cen rynkowych jest wielkim krokiem w transformacji energetycznej w Polsce. Spadające ceny technologii OZE mogą sprawiać kolejne niespodzianki, zarówno w dużych projektach jak i w energetyce rozproszonej.

Ale oprócz ekonomiki,głównym czynnikiem sprawczym transformacji energetycznej na zaawansowanych rynkach jest świadomość konsumentów i biznesu. Jak wynika z badań Deloitte w USA, 2/3 firm odczuwa, iż ich klienci oczekują rozwiązań przyjaznych dla środowiska, z redukcją emisji na pierwszym miejscu. I jakkolwiek w naszej energetycznej piramidzie Maslowa jesteśmy obecnie na etapie tłumaczenia, że palenie w domowym piecu oponą nie jest najlepsze dla zdrowia, to ten trend dotrze do Polski szybciej niż się spodziewamy, chociażby poprzez politykę zakupów energii i łańcuchy dostaw międzynarodowych koncernów. Google, Amazon, Facebook, IKEA – lista firm kupujących energię wyłącznie z OZE wydłuża się z kwartału na kwartał. Coraz częściej narzucają oni też politykę swoim dostawcom, i patrzą na ich „ślad węglowy", czyli emisję CO2 w cyklu produkcji i dostaw. W Polsce jest to niemal 1 tona na 1 MWh, zdecydowanie najwięcej spośród dużych krajów UE. Ten, na razie „miękki" aspekt, będzie miał z czasem coraz większy wpływ na czysto ekonomiczne decyzje dotyczące kupowania energii przez biznes i konsumentów.

Michał Lubieniecki, partner w dziale doradztwa finansowego, Deloitte.

Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Król jest nagi. Przynajmniej ten zbrojeniowy
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Dlaczego znika hejt na elektryki
Opinie Ekonomiczne
Agata Rozszczypała: O ile więcej od kobiet zarabiają mężczyźni
Opinie Ekonomiczne
Iwona Trusewicz: Rodeo po rosyjsku, czyli jak ujeździć Amerykę
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Nie tylko meble. Polska gospodarka wpada w pułapkę