Zalew radykalizmu

Ekstremizm w każdej postaci jest groźny. Zdaliśmy sobie z tego sprawę, gdy okazało się, że poluzowanie zasad systemu finansowego i deregulacja rynków kapitałowych doprowadziły do chaosu i zapaści globalnego systemu finansowego. W wielu krajach upadły banki, a wraz z nimi znikła naiwna wiara w stuprocentową skuteczność kapitalizmu.

Aktualizacja: 05.05.2009 22:14 Publikacja: 05.05.2009 22:12

W zamian za to pojawiła w gospodarce inna skrajność. Banki wprawdzie przyjmują od obywateli lokaty, ale kredytują niemal wyłącznie państwo (które zresztą bez ciągłego dopływu gotówki już dawno mogłoby zbankrutować). Firmom i osobom prywatnym łatwo więc nie jest, a prognozy mówią, że niechęć do kredytowania ich potrzeb jeszcze się powiększy. Kuleje system gwarancji kredytowej rządu, który mógłby zmienić tę niedobrą sytuację.

To nie koniec problemów z narastającym ekstremizmem banków. Stają się one coraz bardziej restrykcyjne wobec swoich klientów. Ten, kto dziś spóźni się ze spłatą raty kredytu nawet o kilka dni, musi się liczyć z tym, że w słuchawce swojego telefonu bardzo szybko usłyszy głos windykatora. A wszystko to zgodnie z najważniejszą maksymą obecnego kryzysu finansowego, która mówi, że "cash is king" – gotówka jest królem.

Jesteśmy (polscy obywatele i firmy) zadłużeni w bankach na ponad 640 mld złotych. Na szczęście tylko około 4,5 proc. kredytów ma dziś status "zagrożonych" (co oznacza, że banki mają problemy z ich odzyskaniem). To bardzo mało, w porównaniu choćby do krytycznego roku 1993, kiedy owe "złe" kredyty stanowiły niemal jedną trzecią wszystkich bankowych długów.

Oby w Polsce nie skończyło się tak jak w Islandii. Tam reakcją na kryzys było powstanie społecznego ruchu obywateli niezadowolonych ze znacjonalizowanych banków i z rządu. Ów ruch także ucieka się do metod iście ekstremistycznych – już ponad 10 proc. wszystkich islandzkich właścicieli domów odmawia spłaty kredytów hipotecznych.

W tym zalewie ekstremizmu ze wszystkich stron warto, abyśmy pamiętali, że banki nie produkują pieniędzy, ale zarządzają naszymi oszczędnościami. I że ekstremizm nigdy się nie opłaca.

[ramka][link=http://blog.rp.pl/kurasz/2009/05/05/zalew-radykalizmu/]Skomentuj[/link][/ramka]

W zamian za to pojawiła w gospodarce inna skrajność. Banki wprawdzie przyjmują od obywateli lokaty, ale kredytują niemal wyłącznie państwo (które zresztą bez ciągłego dopływu gotówki już dawno mogłoby zbankrutować). Firmom i osobom prywatnym łatwo więc nie jest, a prognozy mówią, że niechęć do kredytowania ich potrzeb jeszcze się powiększy. Kuleje system gwarancji kredytowej rządu, który mógłby zmienić tę niedobrą sytuację.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację