Szereg operacji finansowych, w tym liczne spory dotyczące opcji walutowych, znajdzie swój finał w sądach arbitrażowych. Wynika to z zapisów na sąd arbitrażowy przy Związku Banków Polskich w umowach z bankami, a także z rekomendowania przez Komisję Nadzoru Finansowego korzystania z Sądu Arbitrażowego przy KNF w sprawach opcji walutowych, szczególnie w zakresie mediacji.
Godząc się na arbitraż, nie zawsze strony są świadome wszystkich praktycznych konsekwencji zapisu. Wyłącza on właściwość sądów powszechnych do rozstrzygania sporu. Wyrok sądu arbitrażowego jest ostateczny, możliwości jego wzruszenia drogą skargi o uchylenie są bardzo ograniczone i dotyczą tylko nielicznych przypadków bardzo poważnych naruszeń prawa.
Ważne jest, aby sprawa była rozstrzygana przez skład arbitrów, do którego strony mają pełne zaufanie. Duże stałe międzynarodowe sądy arbitrażowe nie wprowadzają żadnych ograniczeń w doborze arbitrów, domagając się tylko, aby była zapewniona ich niezależność i bezstronność.
W Polsce, zapewne za przykładem sądu przy KIG, rozwinęła się praktyka ograniczania swobody stron w wyborze przewodniczącego składu. Zarówno sąd przy KIG, sąd przy Lewiatanie, jak i sądy przy ZBP i KNF wymagają, aby arbiter przewodniczący był z listy arbitrów. Ma to rzekomo zapewnić wysoką kompetencję w prowadzeniu sprawy, w rzeczywistości ogranicza swobodę stron w kwestii wyboru przewodniczącego.
Problem robi się większy, kiedy lista arbitrów, czyli potencjalnych przewodniczących, jest krótka, a znaczna część figurujących na niej osób jest powiązana z instytucjami finansowymi będącymi potencjalnymi stronami sporów.